Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 585 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Bieg Stanisława Dankowskiego w Lesie Kabackim
Autor: Jan Goleń
Data : 06-13

Nieco inny charakter niż inne biegi Grand Prix Warszawy miał bieg z 12.06.2001 r. poświęcony pamięci niedawno zmarłego naszego kolegi biegacza Stanisława Dankowskiego. Tym razem nie było sponsora a biegacze sami przynosili upominki rozlosowane wśród społeczności biegowej po imprezie.

Pogoda sprzyjała, chociaż jadąc na bieg przedzierałem się przez niezłą ulewę, która zasiała we mnie ziarno zwątpienia w sens biegania po deszczu. Jednak na miejscu przestało padać i w gronie nieco mniejszym niż zwykle (miałem takie wrażenie, choć Ziutek pisze o 186 uczestnikach) stanęliśmy na starcie. Prowadzący imprezę Janusz Kalinowski wspomniał postać Staszka oraz innego niedawno zmarłego biegacza Jerzego Krochmala. Zadeklamował też wiersz napisany przez jednego z biegaczy, poświęcony Staszkowi Dankowskiemu. Zaraz potem rozległ się wystrzał startera i ruszyliśmy.

W czasie biegu tylko trochę siąpiło i gdzieniegdzie trzeba było omijać błotniste kałuże. Ale było niezbyt ciepło, choć trochę parno. W sumie warunki sprzyjające. Jak zwykle ruszyłem jako jeden z ostatnich i przesuwałem się stopniowo do przodu. Na początku robiłem to z Jarrem Sarem i Danielo Ferrarisem, omawiając przy okazji możliwości dojazdu do Lęborka, potem samotnie wyprzedzałem wielu zawodników, by dojść w końcu za półmetkiem do Ani Łapińskiej i Krzysia z KB Droga. Z tymi ostatnimi przebiegłem kilkaset metrów, ale okazali się dla mnie zbyt mocni i przesunęli się z przodu. Dotarłem do mety z czasem 44:52 (wg mojego czasomierza).

Bez żadnych zgrzytów odstawszy kilka minut w kolejce skonsumowaliśmy kiełbaski z pieczywem i dodatkami oraz piwem (lub napojem bezalkoholowym, wedle życzenia). Potem przenieśliśmy się do szkoły na Hirszfelda, gdzie odbyło się zakończenie imprezy połączone z losowaniem przytaszczonych przez samych biegaczy nagród, których okazało się sporo, a niektóre były całkiem wartościowe.

Impreza udana. Tylko mi trochę głupio, bo zgapiłem się i nic nie przyniosłem. Poprawię się następnym razem. W pokucie odwiozłem jeszcze bliżej domu Tadzia Andrzejewskiego i Przemka Cieślaka.

To ostatni start przed Lęborkiem. Planuję jeszcze krótki trening w piątek rano, w sobotę do pociągu, a w niedzielę zmierzę się z kaszubskimi wzniesieniami. Wybiera się na nie spora grupa warszawskich biegaczy.

Wstępne (na razie) wyniki wczorajszego biegu jak zwykle u Ziutka Woźnika: www.republika.com.pl/zwozniak



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
pasta9
08:59
kostekmar
08:46
ab
08:42
ksieciuniu1973
08:24
akatasz
08:20
ProjektMaratonEuropaplus
08:19
Andrzej.
08:14
Admin
08:13
platat
08:05
Januszz
07:59
cinekmal
07:53
michu77
07:45
mariuszkurlej1968@gmail.c
07:38
gawon
07:31
Pawel63
07:30
Wojciech
07:17
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |