|
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO | Dyscyplina | | Status | Wątek aktywny ogólnodostępny | Wątek założył | Paweł II Yazomb (2010-07-30) | Ostatnio komentował | Paweł II Yazomb (2011-01-28) | Aktywnosc | Komentowano 26 razy, czytano 835 razy | Lokalizacja | | Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona: 1 2 | POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2010-12-21, 16:17
2010-12-21, 14:28 - J@rek napisał/-a:
Przyjemność, która po pewnym czasie staje się przymusem :) |
Jarek podpisuję się pod Twoimi słowami ...tak jest |
| | | | | |
| 2010-12-22, 02:56 A moim zdaniem dokładnie odwrotnie.
2010-12-21, 14:28 - J@rek napisał/-a:
Przyjemność, która po pewnym czasie staje się przymusem :) |
Na początku oderwany od krzesła delikwent(ka), jest przerażony gdy musi wybiec z ciepłego domu, gdy za oknem zawierucha, a po 100 metrach sapie jak lokomotywa i zastanawia się czy na pewno to cholerne bieganie jest jedynie słusznym lekarstwem na (wysoki_cholesterol/nadwagę/depresję/słabą_sprawność_fizyczną/itp). Jeśli tak zmagając się z wiatrem, kolejną kałużą, nierównościami terenu, nie wymyśli nic lepszego, na co domowy budżet i okoliczna infrastruktura by mu(jej) pozwoliła i nie dojdzie do wniosku, że woli już popaść w depresję i skończyć samobojem, niż biegać, to wybiegnie jeszcze następnym razem i jeszcze raz i jeszcze. Aż przyjdzie ten moment, kiedy zauważy, że już nie sapie, więc bieg nie przeszkadza mu(jej) cieszyć się otaczającym krajobrazem, że gdyby został(a) w domu, to nigdy nie dostrzegł(a) by jak pięknie świat wygląda pod prysznicem deszczu przyciemniony gęstymi chmurami, albo jak fajnie iskrzy w świetle słońca lub latarni śnieg i skrzypi pod stopami, mimo, że utrudnia bieg.
A kiedy wróci do domu to jest rześki i czuje, że warto było i już wie, że ta zniechęcająca pogoda, to tylko przez okno wygląda tak źle, bo po 5 minutach biegu przestaje być taka straszna. |
| | | | |
| | | | | |
| 2010-12-22, 03:13
2010-08-01, 02:21 - Paweł II Yazomb napisał/-a:
Ostatnio do treningów motywuje mnie tylko zbliżający się bieg w Jaworznie. Pogoda nieco "siadła" i trudno mi wyjść z domu a jak już jestem w parku, to z każdym pokonanym kilometrem, nabieram chęci do biegania i pokonuję po 15-20km z przyjemnością.
Czasem się zastanawiam, jak można codziennie trenować (nawet w złych warunkach pogodowych) a nie stratować w żadnych biegach? Znam takie osoby. W tym przypadku nie miałbym aż takiej motywacji by trenować każdego dnia. Nie czułbym takiej potrzeby. Mnie tylko biegi uliczne motywują do częstych treningów i podziwiam ogromnie tych, którzy biegają 5-6 razy w tygodniu nie uczestnicząc w żadnych biegach ulicznych. To dopiero cierpliwe charaktery! |
Moje podejście nieco różni się od Twojego, najprawdopodobniej z tego powodu, że mnie dotyczą słowa:
"I znaleźliśmy się w wieku, trudna rada,
Że się człowiek przestał dobrze zapowiadać;
Ale za to, z drugiej strony, cieszy się,
Że się również przestał zapowiadać źle."
Dlatego, czy tego chcę czy nie, zbliżający się bieg, jedynie mnie mobilizuje (bo najczęściej jest to maraton, więc żeby go ukończyć, to trzeba być z formą na bieżąco), a nie motywuje, bo zmotywowana jestem, tylko mogłabym "sobie dzisiaj odpuścić ze względu na pogodę".
Dlaczego codziennie? Bo inaczej trudno byłoby mi wbić tę godzinę (licząc z rozgrzewką i wszystkimi zabiegami higienicznymi) w rozkład dnia, a jeśli jest to stały punkt, to jakoś leci. Z przyczyny braku czasu, również jednorazowo nie biegam długo (7,5 km) i myślę, że temu zawdzięczam brak zniechęcenia, bo nie myślę: Ojej nie chce mi się wstawać i dylać 20 kilosów - wczoraj nie biegałam i było dobrze.
|
| | | | | |
| 2011-01-27, 23:30
Skorzystam i ja na niezbywalnym prawie do wypowiedzi :)Dla mnie bieganie jest dzis sensem zycia :) trenujac czasem na sile trenuje nieraz mi sie nie chce biegac przebiezek ale w glowie powtarzam sobie wowczas jesli potrenuje te przebiezki czy wykonam porzadny trening sprawnosciowy to na zawodach bede mial mozliwosc poprawienia zyciowki chociaz o sekunde albo minute w zaleznosci czy to 5km czy maraton :) Mobilizuje mnie chec nie tyle rywalizacji na zawodach ale bardziej integracja mozliwosc biegniecia razem wsrod setek biegaczy:) Przepraszam ze jest bez polskich liter lecz pisze z pracy a tu klawiatura ie uwzglednia rodzimych znakow :) |
| | | | | |
| 2011-01-28, 09:46
Tak sobie myślę, że bieganie przymusem będzie wtedy, gdy ktoś wyciągnie bat i lejąc nas po plecach, nakaże nam wykonywanie jakiś czynności, np.rytmy, setki.
Dlaczego więc to, co robimy z naszej absolutnej nieprzymuszonej woli, nazywać przymusem?
Przymusem (obowiązkiem) jest praca zawodowa, często uciążliwa, nie lubiana, która teoretycznie tylko przeszkadza nam w kontynuowaniu naszej prawdziwej choć niełatwej przyjemności - Bieganiu.
Bieganie amatorskie, jako atrakcyjny dodatek do naszej codzienności, to sama przyjemność. Bieganie Zawodowe od którego czasem zależy nasz materialny byt, to już chyba przymus. |
| | | | | |
| 2011-01-28, 10:22
Wycieczka biegowa w ciepły słoneczny dzień, gdzieś poza miasto, najlepiej w góry, do lasu czy nad jezioro, to najprzyjemniejsza przyjemność.
Trzeba też czasem przystopować i wystartować w biegu zupełnie relaksacyjnie, nie na czas, nie na życiówki. Zamiast patrzeć w asfalt, pooglądać widoki, pogadać z kolegami, zjeść grochówę i wypić piwo po biegu, nie zważając na jakąś przedstartową dietę. Jednym słowem, mieć czasem w d.... to całe intensywne, ułożone bieganie ;) |
|
|
|
| |
|