|
| 2017-07-21, 17:31 10 tygodni do maratonu,
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/ | Wczoraj zdałem sobie sprawę, że najważniejszego tegorocznego tupwyzwania, czyli maratonu w Warszawie pozostało 10 tygodni. Czy to dużo czy to mało? No właśnie… Z pewnością dla kogoś, kto dopiero teraz dobiega do wniosku, że a co mi tam zapiszę się na maraton.W końcu 10 tygodni to ponad 2 miesiące, dlatego na luzie się przygotuje. No cóż są różne formy masochizmu z pewnymi elementami samobójstwa. Dlatego może niebędę rozwijał tematu tego akurat przypadku.
Dla większości z nas już trochę wytuptanych biegających te ostatnie dziesięć tygodniu, to czas ładowania akumulatorów, szlifowanie formy i doprowadzenie się do stanu mocy przedstartowej. Dla znających trochę temat nie jest tajemnicą określenie: BTS, czyli Bezpośrednie Przygotowanie Startowe. Nie będę tutaj bił piany, gdyż wystarczy wrzucić w wyszukiwarkę tą frazę, to wybiegnie profesjonalnych informacji nieprzebrana ilość. Dlatego ja wolę się zatrzymać na moich treningowych tup planach.
No i tutaj muszę przyznać, że jest mały problem. Przy moim obecnym stanie przygotowawczym rzucanie się na maraton, to faktycznie szaleństwo masochizmem podpalane. Biorąc pod uwagę, że w tym roku dwa razy przebiegłem półmaraton, trochę parkrun, a i z treningami bywało różnie,to ciekawie do nie wygląda. Natomiast jakaś baza przez 5 lat biegania została zbudowana i teraz przez 10 tygodni jestem w stanie myślę, że coś na jej podstawie przygotować. Zapewne na życiówkę szans nie ma, ale
w spokojnym, rozsądnym bez szału tempie poniżej 5 godzin powinienem jakoś dotuptać. Jeszcze się treningowo w tygodniu podniesie codzienną dyszkę na dyszkę z plusem, a niedzielne wybiegania, nie tylko jako klasyczne dwudziestki, ale z dwa razy i trzydziestkę się machnie. Na czas się nie nastawiam, więc żadnych rytmów, podbiegów, interwałów. We wrześniu jedno hasło mi będzie przyświecało: najważniejsze to doczłapać, a reszta będzie, jaka będzie. Dlatego spokojnie te 10 tygodni będę musiał potuptać tyle, żeby było dobrze. A ile to będzie, to jak na razie nie ma żadnego pomysłu. Raz w tygodniu z pewnością minimum dwudziestka, a trzy, cztery razy po dyszce z większym lub mniejszym plusem i zobaczymy jak to wybiegnie. Jak wspomniałem upiększenia czasów tym razem odpuszczam, więc to będzie przygotowanie na luzie, jeżeli w przypadku maratonu można tak powiedzieć,
|
|