2015-03-31
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Już nigdy więcej aż do następnego razu (czytano: 2055 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.festiwalbiegowy.pl/biegajacy-swiat/polmaraton-w-zywcu-juz-nigdy-wiecej-az-do-nastepnego-
Jestem na tak po raz trzeci, czyli mój Półmaraton Dookoła Jeziora Żywieckiego.
Jak co roku ostatnia niedziela marca to wielka impreza w Żywcu.
Pewnego wieczoru gadałem z Markiem o planach biegowych i jak zazwyczaj okazuje się, że mamy podobne pomysły na wyjazd. Oczywiście jedziemy do Żywca. Mimo początkowych kłopotów z samochodem na kilka dni przed wyjazdem wszystko poukładało się po naszych myślach i dzięki temu kilka minut po 6.00 rano mogłem przemierzać bezkresne Polskie drogi, które w tym dniu prowadziły do Żywca. Droga zleciała nam dość szybko i w miarę komfortowo.
Docieramy do Żywca przed godziną 9.00 i oczywiście jak to wszyscy biegacze zmierzamy po nasze pakiet startowe. Odbieramy pakiety wraz z numerami i wracamy do auta. Marek jeszcze nie przyzwyczaił się do zmiany czasu więc postanawia jeszcze odpocząć w aucie. Ja osobiście ruszam na krótki obchód miasta w celu wykonania kilku zdjęć. Po około godzinie czasu wracam do samochodu gdzie dochodzimy do wniosku, że czas ruszyć nasze cztery litery i przygotować się do startu co poszło nadzwyczaj sprawnie-może przez ten chłodny wiatr. Szybka rozgrzewka i grzejemy na start.
Punktualnie o godzinie 11.00 startujemy z rynku w Żywcu po wcześniejszym wspólnym odliczeniu do startu. Jak to wszędzie na początku spory zator więc już w głowie układam plan pokonania trasy. Pierwszy kilometr to straszna męczarnia-jestem zmuszony wyprzedzać krawężnikiem bo każdy uważa się za najważniejszego i nie chce puścić drugiego do przodu. Mimo wszystko przebijam się przez tamę biegaczy i wychodzę na szerokawy odcinek. Mijają metry i kolejni biegacze zaczynają zwalniać. Ja trzymam swoje tempo według planu, który zakładał pobiec pierwszą część mocniej gdyż druga jest dużo cięższa. Dobiegam do 5km i widzę ,że już mam ponad minutę zapasu nad planem-jest świetnie! Biegnąc dalej i utrzymując stałe tempo docieram do ulubionego punktu na trasie czyli do zapory Tresna gdzie znajdowała się wielka brama z napisem ,,premia`` a tuż za ową bramą stoi mnóstwo kibiców wydzierających się na nas! Nie ma nic lepszego niż doping ludzi. Zaraz za pokonaniem zapory zerkam ponownie na zegarek i widzę, że moja przewaga troszkę stopniała ale mimo wszystko nadal pozostaje 40s zapasu nad planem. Biegnę dalej i w ten oto sposób docieram do 14km gdzie kończy się moja przygoda z szybkim biegiem tego dnia-zażywam żel energetyczny, który przynosi wprost odwrotny efekt do oczekiwanego. Zaczynam puchnąć a tempo mocno spada. Na 15km buzia się uśmiecha-może nie na widok 20s straty do planu lecz na widok punktu z wodą, którą oczywiście szybko zasysam i śmigam dalej niczym mała wyścigówka. Energii starczyło na 500m więc znowu zwalniam i mam wszystkiego dość. Na 17km już wiedziałem, że nie jestem w stanie nic więcej zrobić tego dnia. W głowie zaczynają się czarne sceny. Jestem w połowie podbiegu gdy zaczyna mi się robić słabo- na szczęście racjonalne myślenie nakazuje przejść mi na chwilę do marszu co też czynie lecz po ok. 20-40m wracam do biegu jeśli to można tak nazwać. I w końcu wbiegam na ten podbieg. Zaczyna się zbieg i znowu tempo szalone lecz to już za późno na walkę. Wbiegam na metę i mimo przeciętnego czasu jestem w duszy rozradowany. Udało się dotrzeć po raz trzeci do mety połówki w Żywcu.
Czekam w aucie na Marka i mówię mu moje ulubione słowa ,,Już nigdy więcej aż do następnego razu``. Po tym jeszcze szybko zjedliśmy i chwilę się podenerwowaliśmy przy wyjeździe z miasta. Wracamy do domu bez nagród lecz jak zawsze spełnieni biegowo jak też życiowo.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Piotr Fitek (2015-04-20,19:46): "Już nigdy więcej aż do następnego razu" ach te nasze obietnice ;) Gratuluję dobrego biegu po pagórkowatej trasie.
|