2012-05-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Ja, żona biegacza. (czytano: 8059 razy)
Ja, żona biegacza.
Szanowna redakcjo GAZETY BIEGOWEJ
Ja, jako żona biegacza stanowczo protestuję przeciwko temu, co się przez Was dzieje z moim mężem!
Dopóki nie znalazł tej Waszej gazety w poczekalni dworcowej, to był taki, że do rany przyłóż- i wypił sobie czasami, i na gołe baby w komputerze popatrzył, i od czasu do czasu na noc nie wrócił-jak to chłop.
A od roku to jakby diabeł w niego wstąpił!
Za co mnie Pan Bóg takim idiotą pokarał to ja już sama nie wiem.
Nigdy nie był specjalnie mądry, ale teraz to już całkiem małpiego rozumu dostał.
Ja rozumiem, że można biegać po pracy albo wieczorem, ale jak ktoś wstaje w niedzielę o 6 rano, żeby w krótkich majtkach ganiać naokoło miasta, to nikt mi nie wmówi, ze to jest normalne! Człowiek sobie spokojnie śpi, aż tu nagle wpada taki wariat, cały spocony i drze się ”kochanie, pobudka , mąż wrócił”. I tak każda niedziela zaczyna się od awantury, to ja się pytam: jak długo można, no jak długo można żyć w takim piekle?!
Wstyd przed ludźmi i tyle! Co wy myślicie, że ja nie słyszę tych złośliwych komentarzy sąsiadów, że nie widzę tych ironicznych uśmieszków, tych współczujących mi spojrzeń?
U nas przez te 18 lat małżeństwa to nie było tyle kłótni, co przez ten rok.
A skąd ja miałam wiedzieć, że w tej butelce w lodówce to była jakaś jego mikstura biegowa z jakimiś dopalaczami czy czymś tam. Stała, to sobie wzięłam i wypiłam, a ten od razu zrobił z tego wielkie halo! No to mu powiedziałam, że Kusociński przed wojną to tylko miał kranówę do picia i medal na Olimpiadzie zdobył, a on łyka te świństwa i ledwie się mieści w ostatniej setce biegaczy w Koziej Wólce.
A po drugie to ja nie jestem jakaś jego służąca, żeby jaśniepanu usługiwać i spełniać wszystkie zachcianki i kaprysy.
Przecież on dobrze wie, że tę maturę z matmy to ja zdałam ledwo ledwo, normalnie cudem jakimś, to jakim prawem on teraz ode mnie wymaga, żebym mu precyzyjnie obliczała kalorie w zupie i wartość energetyczną kiszonej kapusty ???
Co to,ja nie mam nic innego do roboty, tylko stać cały dzień w kuchni i robić mu te świństwa „dieta biegacza”? Żeby chociaż raz zjadł jak człowiek, ale nie, on musi jeść te jakieś zbilansowe węglowodany i cukry i diabli wiedzą co jeszcze! Jak ja sobie zjem kartofle z mięsem i sosem, to przynajmniej czuję, że sobie pojadłam, a on nażre się tych liści sałaty z makaronem i za pół godziny chodzi głodny i się wszystkich czepia.Sąsiadki mówią, że ja to i tak mam anielską cierpliwość do niego, bo one to by już dawno takiego nieudacznika z domu pogoniły. To może mi ktoś powie, za jakie grzechy ja się z nim tak męczę? No za jakie?
Bo żebym ja jeszcze coś z tego miała, to okej, ale nie mam nic! Zero, nul.
Powiedzmy sobie szczerze, panie redaktorze, krew nie woda i każdy swoje potrzeby ma.
Ja może i nie jestem najpiękniejsza, może i nie najmłodsza, ale i do brzydkiej i starej też mi daleko. No to dlaczego on nie chce ze mną ten, tego, pan wie o co chodzi.
Skoro wszyscy mówią, że faceci to zboczeńcy i napaleńcy i tylko jedno im w głowie, to co z moim starym jest nie tak? Przed biegiem nie, bo on musi oszczędzać siły i testosteron, po biegu nie, bo nie ma siły i testosteronu. A przecież nie ma tygodnia, żeby gdzieś nie startował, to co wy myślicie, że ja sobie będę jakiegoś tam kochanka szukać, żeby się w sobotni wieczór zrelaksować? Sorry, ale tutaj nikt nikomu laski nie robi(sorry za literówkę, miało być „łaski nie robi”) i skoro przed ołtarzem przysięgał obowiązki małżeńskie wypełniać, to jego psia powinność słowa dotrzymać.
Ja wiem, że nie możecie mu rozkazać pofiglować chociaż 2 razy w tygodni z żoną, ale wiem też, że on zawsze czyta te wasze artykuły i wszystko robi jak tam pisze, to znaczy jak jest napisane. No to napiszcie jakiś bajer, że na przykład naukowcy z juesej z juniwersity niujork ustalili, że barabara z żoną raz w tygodniu poprawia wydolność biegową o 30 sekund na kilometr, a 2 razy w tygodniu o minutę. On i tak tego nie sprawdzi, bo po angielsku ni groma nic nie rozumie, a ja wreszcie przestanę chodzić jak potłuczona i miejsca sobie nigdzie znaleźć nie mogę.
I może mi jeszcze szanowny pan redaktor łaskawie wytłumaczy, jak to się dzieje, że na jednych zawodach chłopy startują razem z babami? Bo na mój babski rozum, to wszędzie w sporcie jest rozdzielone na płcie i jakoś nie widziałam nigdzie, żeby siatkarze grali przeciwko siatkarkom, a bokserzy lali się po gębach z bokserkami.
Głowę daję, że to faceci wymyślili takie biegi mieszane, żeby sobie popatrzeć na to i owo. Byłam kilka razy na takich imprezach i widziałam jak niektóre lalunie łażą ubrane czyli prawie wcale nie ubrane, a spodenki i koszulki to maja tak opięte, że im te cycki całkiem na wierzch wyłażą, a jak biegną, to tak podskakują, że się dziury w asfalcie robią. Już nie wspomnę, że co druga ma cellulit i nie wiem czym one się tak chwalą.
A jak te moje siedem nieszczęść wraca z jakiegoś biegu, to tak mu się gęba śmieje, że szok i tylko tymi obleśnymi łapami pokazuje jakie która miała kształty i jakie zaokrąglenia z przodu i z tyłu, bo on jest erotoman, napaleniec i zboczeniec i tylko jedno mu w głowie, jak każdemu chłopu!
Już nie wspomnę, że jak idziemy na imprezę to mam jeden wielki obciach i sito, bo on burak jest i tylko o biegach by gadał, jakby to kogo interesowało. Jakoś inni potrafią narzekać, krytykować i biadolić, a temu baranowi wszystko się podoba, ze wszystkiego jest zadowolony, nawet jak kiedyś na jakimś biegu tak lało, że ten balon na mecie wiatr przewrócił, to on się cieszył, że pół trasy miał wiatr w plecy i super czas wykręcił. No to już trzeba mieć coś z deklem, żeby takie głupoty opowiadać.
Bo jak on wydaje na te swoje badziewa biegowe czort wie ile forsy to jest super i miodzio, a jak ja raz na ruski rok kupię sobie stanik za 30 zł, to mam miesiąc wysłuchiwania, że on przeze mnie z torbami pójdzie.
W domu połowa żarówek przepalona i nie ma komu wymienić, zlew od tygodnia zapchany, ale oczywiście książę się za to nie weźmie, bo i po co? Przecież trening ważniejszy!
Tak sobie siedzę, myślę i dochodzę do wniosku, panie redaktorze, że jednak dużo niesprawiedliwości jest na świecie. Bo jeśli inni biegacze mają różne kontuzje nóg, stawów, kości, mięśni i innych części ciała, to dlaczego od tego biegania akurat mojemu staremu musiało paść na rozum?
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu wiewiorka (2012-05-30,21:16): Hehehe, coś takiego chyba też myslą moje sąsiadki starsze Panie, które nieraz przecedzą " O, znowu lata tam i z powrotem , nie żeby do kościoła pójść, to tak se lata! " Świetny styl pisania, przeczytałam wszystkie wpisy na jednym tchu, czekam na następne:-)Pozdrawiam! Foxik (2012-05-30,22:33): :))))))))) Nie mogę skomentować, bo ze śmiechu leżę na podłodze i bolą mnie już boki a łzy z oczu płyną, że aż boję się o mojego "lapka" :))))))) doogi (2012-05-30,22:49): lepsze to bieganie niż by miał piwko sączyć na kanapie przy meczu w tv :) - tak więc są i pozytywne strony z męża biegacza. KR (2012-05-31,08:33): Piękny tekst. Tak trzymać! stanlej (2012-05-31,09:25): Super artykuł świetnie wymyślony tylko szkoda tej żony że jej nie wecujesz bo u mnie odwrotnie bieganie sprawia że człowiekowi strasznie się chce wecować gerappa Poznań (2012-05-31,10:48): normalnie nic tylko kabaret z tego zrobić! wspaniały tekst! Droga Pani Żono! - jeśli Pani nie chce mieć takiego Biegacza w domu - to któraś biegaczka chętnie takiego przygarnie... a wtedy to zaboli, oj Panią zaboli brak takiego FACETA ! ewulka (2012-05-31,11:03): Uśmiałam się do łez.Wcześniejszy wpis jest tez bardzo dobry. heyday (2012-05-31,11:30): :) zgłaszam do kanonu lektur szkolnych! Świetny tekst. BiegaczAmator (2012-05-31,11:30): Coś się nie zgadza z tą "niemrawością małżeńską" i uchylaniem się od "obowiązków"...
Naukowo udowodnione, że jak facet wysportowany a do tego odurzony endorfinami, to mu rośnie to... no..... nie lumbago.... acha: libido.
Więc jeśli szanowny małżonek od tego zabiegania jest "cieleśnie niechętny", to może faktycznie jakiś egzemplarz felerny?? Michał1980 (2012-05-31,11:50): Rechot pępka znowu mam :) sugar32 (2012-05-31,12:00): ale się uśmiałam :)) świetny wpis!!!! andrzejgonciarz (2012-05-31,12:14): Super fajne i jak widać bieganie to jest to!!! Ile fajnych emocji i refleksji.
Pozdrawiam.
PS.
Ze mną chyba gorzej bo ja w niedzielę wybiegam przed 5.00. Tyle ze jak wracam koło 9-tej to żona pije kawkę!!! alinamalina69 (2012-05-31,14:31): Kurde...ciekawe czy mój mąż tez by napisał tak zabawny artykuł o zonie biegaczce????:)))) ksieciuniu1973 (2012-05-31,15:04): Jestem pełen podziwu dla autora - autorki artykułu. Bardzo dowcipnie i zgodnie z biegową rzeczywistością, chociaż u mnie libido od momentu rozpoczęcia przygody biegowej raczej na TAK. ZBYSZEK1970 (2012-05-31,15:52): Gratuluję - uśmiałem się do łez:-) biegus.pl (2012-05-31,15:56): Jurek, super-fajnie to wymyśliłeś i nieprzeciętnie napisałeś. Moje gratulacje! Honda (2012-05-31,16:20): Nie pozostaje mi nic innego jak dodać: hahahah! Świetny tekst! :) Ale na miejscu żony szanownego biegacza, byłabym wniebowzięta! :) taki facet to skarb! :)) Haczelka1994 (2012-05-31,19:08): Pani żono takiego męża to by nie jedna chciała mieć .. A po drugie odpowiadając na pytanie jeśli chodzi o wspólne bieganie na zawodach to kobiety mają osobną klasyfikacje a mężczyźni osobną .. Wydaje mi się że pasowało by się troszkę dowiedzieć na ten temat a później dyskutować ... ronan51 (2012-06-01,21:35): ha ha ha ha ha ha tak jak bym widział siebie z jednym małym wyjątkiem nie mam żony i nie wiadomo co lepsze a co gorsze? krzysm71 (2012-06-03,18:05): GRATULACJE! :) Bombowy artykuł :) Mijagi (2012-06-03,22:36): Świetne! Zaraz dam mojej żonci do poczytania. i zapewne powie, że to o mnie. Hehe.
|