Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [17]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
szczupak50
Pamiętnik internetowy
korespondent biegowy

Arkadiusz Szczupaczyński
Urodzony: 1963-12-15
Miejsce zamieszkania: GRYFICE
56 / 61


2022-09-22

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
45 BIEG LECHITÓW I 24 MISTRZOSTWA POLSKI LEKARZY - PÓŁMARATON GNIEZNIO 18.09.2022 R. (czytano: 791 razy)

 

Zmartwychwstanie, czyli dzień konia. Depresja biegowa pokonana. Po totalnie nieudanym półmaratonie w Szczecinie bieg ostatniej szansy przed maratonem w Poznaniu. Jeśli pobiegnę powyżej 94 min. adieu maratonie – wystarczy dotychczasowa frustracja. Wyjeżdżam tradycyjnie we wrześniu na mój 9 już start w Gnieźnie. Jak zazwyczaj nocleg u syna w Poznaniu i rano w niedzielę wyjazd pociągiem. Pakiet startowy obejmuje numer z czipem, koszulkę techniczną z długim rękawem ( jak zwykle nieszablonowy design – z przodu gnieźnieński Chrobry), deska do krojenia i drewniany nożyk. Na start na Ostrowie Lednickim dowożą nas autokary. Stali bywalcy zawiedzeni brakiem kukurydzianego labiryntu na miejscu. Niestety znajomych mniej, niż na lekarstwo - błąkam się po skansenie. Leszek tubylec , z którym toczę tutejszą rywalizację, znowu poddał się mając w planie bycie peacemakerem ( nie rozumiem dlaczego wybiera, jak na niego taki mulący czas niańczenia biegaczy- ostatecznie nie wystartował). Spotykam kolegę po fachu – informuje mnie o rezygnacji ze startu kolegi Jurka z M50 ( ubywa najpoważniejszy rywal do podium- jakże się cieszę- z nim nie miałem szans ). Przebieram się na ostatni moment. Ubieram jednak dodatkową koszulkę ( wszystko na krótko). Znając prognozę pogody odziewam się w przygotowaną złotą folię termiczną, oddaję plecak do mobilnego depozytu i tak okutany biegam rozgrzewkowo. Pogoda sprzyjająca, pochmurno i dość chłodno – ważne, że nie pada. Tym razem nie biegnę na złamanie 1:30, co czynię tu zwyczajowo ( z zeszłym roku do upragnionej życiówki marzeń zabrakło mi 11 s. ). Nie przygotowałem nawet rozpiski czasowej i w trakcie biegu nie kontrolowałem czasu. O dziwo biegło mi się cały czas komfortowo , początkowo 1:21 na kilometr. Peacemakerzy na 1:30 wyprzedzili mnie już na drugim kilometrze ( po raz pierwszy tak szybko). Biegnę swoim równym tempem. Upatrzyłem już sobie wśród biegaczy towarzysza biegnącego w podobnym tempie i dołączam. Wyciągnąłem z niego, że biegnie na ok. 1:34, ale w przeszłości życiówka ok. 1:24. Kolega okazał się 44 latkiem z Murowanej Gośliny i kilka kilometrów biegniemy razem ( jest szansa, że spotkamy się na maratonie w Poznaniu). Stwierdziłem, że moc jest ze mną i ok. 10 kilometra przyspieszam zostawiając niestety towarzysza za sobą ( wielka szkoda – w poprzednim roku poznany towarzysz w drugiej połowie biegu załatwił mi życiówkę). Wiatr oprócz krótkiego odcinka wspierający z tyłu. Ostatni kilometr z górki – zabieram się do roboty i mam jeszcze siłę na ostateczny finisz pokonując kilku zawodników na ostatniej prostej. Czas 1:32:42- nie ma wstydu można jechać za 4 tyg. na maraton w Poznaniu ( reaktywowany z powodu pandemii po trzech latach). Na mecie czeka solidny medal z Bolkiem. Mimo braku życiówki idę wygrawerować na nim mój czas kierując się endorfinową euforią. Teraz jak zwykle do szatni pod prysznic – suchy i przebrany wracam na metę na jadło ( kiełbaski, pajda chleba ze smalcem, drożdżówka) i napitek ( kawa, herbata i piwo do woli). W kącie pod namiotami odnajduję masażystów. O dziwo nie ma kolejki i za chwilę ląduję na stole. Moje życzenie hardcorowego masażu znajduje duże zrozumienie i za chwilę dostaję solidny wycisk. Obok na stole odnajduje się Agnieszka ze Szczecina spotkana niegdyś na maratonie w Madrycie. Ze względu na kolegę, który wiezie mnie z Poznania do domu muszę urwać się z imprezy. Kolega ze sceny wydobywa moje pucharowe trofeum za drugie miejsce w M50 wśród doktorów wręczając mi je nieoficjalnie – nie mogę tym razem czekać do końca imprezy. Puchar jak przed pandemią ceramiczny – znajdzie honorowe miejsce w moim domowym muzeum sportu ( nazwa wymyślona przez syna). W pociągu znowu spotykam biegaczy i mamy zapewnioną konwersację do samego Poznania. Muszę zrzucić jeszcze ze 2 kg do maratonu – zawsze łatwiej biegnie się królewski dystans.
Bieg ukończyło 1654 zawodników.
Serdeczne podziękowania dla organizatorów, a zwłaszcza dla dr Wojciecha Łąckiego ( też ginekolog) organizującego Mistrzostwa Polski Lekarzy na tym dystansie.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
manjan
17:14
neergreve
16:57
jacgod
16:26
runtom
16:26
Tyberiusz
16:20
cichy1981
16:04
Wojciech
16:02
siepiet
15:53
Bartuś
15:47
mariuszkurlej1968@gmail.c
15:25
jacek wąsik
15:16
andrzejq
15:07
platat
14:48
Hari
14:45
velica
14:37
rychu18625
13:50
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |