2014-03-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| No i wszystko w pizdu (czytano: 984 razy)
W pizdu i w cholerę, gdzie pieprz rośnie a słońce nie dochodzi, poszedł sobie mój genialny, bo autorski plan treningowy (100/150/200km tygodniowo) oraz roztrenowanie marcowe po półmaratonie warszawskim ;p
Ś.p. autorski plan zakończył się w styczniu br.
Od lutego piecze nade mną sprawuje osobisty trenejro - Artur Jabłoński. Skończyło się kalkulowanie, kombinowanie, zmienianie planów, okresowe lenistwo.
Teraz jest systematyczne wdrażanie tygodniowych planów treningowych. To jest tak jak z nauką języka (w każdym razie w moim beznadziejnym przypadku), że jak się sam nie zapiszesz do szkoły językowej i nie opłacisz, to samemu się nie zmobilizujesz do nauki i nie odrobisz prac domowych :P
Co się zmieniło w planie? No na pewno nie klepię bezsensu kilometrów a po prostu mam klasyczne BC2, BC3, OBW1, przebieżki, skipy, podbiegi. Takie to niby proste :P Niestety jak się okazuje diabeł zawsze tkwi w szczegółach.
W te szczegóły zawsze warto zainwestować ;-)
W oczekiwaniu na pół maraton warszawski.
Pozdrawiam ;-)
RB
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu maleńka26 (2014-03-04,21:38): Powodzenia,choć nie jestem zwolenniczką biegów w Warszawie..dla mnie te biegi to jedna wielka jedna komercja,może się mylę ,ale doświadczyłam to na własnej skórze..Pozdrawiam,Lucyna. Ejsid (2014-03-05,10:14): Zgadzam się ;-) Sęk w tym, że wybieram komercyjne biegi tylko dlatego, że mam wtedy w tym tłumie podniesione ciśnienie do granic wytrzymałości a moja adrenalina aż kipi w środku. To dodaje skrzydeł hehehe. Czas na biegi lokalne czy też podwarszawskie przyjdzie na pewno ;-)
|