2013-11-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 12.10.2013 I Maraton Bieszczadzki - osobista porażka... (czytano: 1384 razy)
Przykro pisać o biegach o których lepiej zapomnieć... ale trzeba czasem posypać głowę popiołem i przyjąć porażkę na klatę.
Przed biegiem byłem bardzo zmotywowany i przygotowany na wysokie miejsce (forma jest to czemu nie pocisnąć ambitnie ?). Po cichu liczyłem chociaż na miejsce w kategorii wiekowej. Miałem ze sobą 3 "żele" aby nie tracić czasu na wpychanie bananów itp na punktach odżywczych (50 km damy radę...).
Trasa: ok 22 km asfaltu i potem górzysto w terenie aż do prawie samej mety. Do końca asfaltu - 8 miejsce open. Po wspinaczce udało mi się wyprzedzić 3 zawodników lądując na 5 pozycji. Niestety wtedy zaczęły się schody... momenty totalnego słabnięcia i chwilowe dopływy energii co powodowało co chwila roszady (6 miejsce, 5 miejsce, 7 miejsce, 6, 8 itp.) aż w końcu... MOGIŁA. Przyczyna ? Zdecydowanie niedożywienie, brak składników, węglowodanów i co za tym idzie brak energii.
Konkretniej: "żele" okazały się musami owocowymi typu "gerber" i na tym jechałem 40 parę km za nim dopadła mnie mogiła i zjazd w dół. W tym musie były same witaminy i nic poza tym... dziecinne, głupie niedopatrzenie ech :( Najbardziej upokarzające były dla mnie prośby o jakieś batony czy banany od osób mnie wyprzedzających... Po obfitym doładowaniu się zregenerowałem ale jedyne co mogłem zrobić to utrzymać (dla mnie) marną 16"tą pozycję.
To był mój pierwszy bieg w którym wiem że byłem w stanie powalczyć wysoko i byłem pewny co do formy ale jednocześnie pierwszy w którym głupota moja własna mnie przerosła.
PS: organizacyjnie - oznaczenia były co 1 km ! i nic więcej pisać nie trzeba... polecam i gratulacje dla orgów !
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2013-11-07,15:18): no cóż, doświadczenia nas uczą; oby zawsze z korzyścią :) Ejsid (2013-11-13,09:21): zgadza się ;-) wydaje mi się że pewne etapy są po prostu nie do uniknięcia ;p
|