2023-11-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Relacja z Maratonu w Podgoricy (Czarnogóra) (czytano: 176 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.facebook.com/profile.php?id=100032307533328
Start w maratonie w Podgoricy to był mój prezent urodzinowy od Ani. Miało to być moje ostatnie „maratońskie” bieganie w 2023r. Do tego zadania przystępowałem pełen obaw po niedawnym, słabym starcie w Zagrzebiu oraz problemem z kolanem, jaki pojawił się jeszcze bardziej niedawno na maratonie w Ljublanie. Poza tym miał to być mój 3 maraton w ciągu 6 tygodni, a biorąc pod uwagę przeziębienie i wspomniane już problemy z kolanem, w okresie pomiędzy maratonem w Ljubljanie, a maratonem w Podgoricy prawie całkowicie odpuściłem treningi. Pobiegłem jedynie w zawodach na 5 i 10 km oraz zrobiłem jeden trening na 12 km…. Podczas każdego z tych biegów oraz po nich odczuwałem dyskomfort w kolanie, a do tego fizjoterapeutka poradziła tydzień przed maratonem żebym przed badaniami odpuścił te zawody… 😮
Oczywiście nie było takiej opcji… Może gdyby to nie był start za granicą to bym odpuścił, ale nie w sytuacji kiedy to była Czarnogóra… 😜
Na szczęście ortopeda stwierdził, że moje bieganie w takim stanie nie powinno spowodować urazu, a jedynie będzie sprawiało ból. No cóż…ludzi aktywnych zazwyczaj coś boli, więc jakoś to przeżyję. Nie pierwszy i nie ostatni raz… 😉
Do Podgoricy polecieliśmy LOT-em w sobotę, a wracaliśmy w poniedziałek, więc to był krótki wypadzik bez planów przemieszczania się poza stolicę Czarnogóry. Opinie o tym mieście są raczej negatywne, ale z moimi odczuciami a propos jego atrakcyjności wypowiem się później.
Bezpośrednio z lotniska, które znajduje się ok. 13 kilometrów od centrum Podgoricy nie kursuje żadna komunikacja publiczna. Jest się skazanym na podróż taksówką. Teoretycznie koszt to 15 euro (oficjalna informacja znajdująca się na tablicy przed postojem taksówek). My podeszliśmy do taksówki, która właśnie kogoś przywiozła, zapytaliśmy o koszty dojazdu do centrum miasta i pojechaliśmy za 10 euro. Można zdecydować się także na tą krótką podróż pociągiem lub busem, ale trzeba przejść z lotniska ok. 1,5 km do prowizorycznej stacji kolejowej lub przystanku autobusowego przy trasie. Nadmieniam, że te 1,5 km trzeba pokonać drogą dojazdową do lotniska, która nie ma pobocza, a samochody na niej nie jeżdżą wolno i jakoś szczególnie ostrożnie…. Jak przeżyjesz ten krótki i niebezpieczny spacer, to dojedziesz do miasta za ok. 1,5 euro. Jednak pociągi i busy nie jeżdżą zbyt często.
Ciekawostką jest to, że w Czarnogórze jednostką monetarną jest euro. Wyparła ona w 2002 roku wcześniej używaną markę niemiecką, która to jeszcze wcześniej w 1999 roku wyparła przez hiperinflację jugosłowiańskiego dinara. Kraj ten jednostronnie przyjął euro jako de facto walutę krajową. Oznacza to, że choć euro nie jest tam prawnym środkiem płatniczym, jest tak traktowane przez rząd i społeczeństwo.
Bezpośrednio z lotniska udaliśmy się po odbiór pakietu startowego. Wydawane były one w podgorickim Hard Rock Cafe. Chcieliśmy tam przy okazji zjeść kolację, ale niestety nie było miejsc… Po szybkim odbiorze pakietu startowego udaliśmy się na kolację w inne miejsce, a potem do pobliskiego mieszkania, które wynajęliśmy w samym centrum, blisko startu zawodów na 2 noce (koszt ponad 300 zł.).
W pakiecie startowym koszulka techniczna, numer startowy, materiałowy worek depozytowy oraz bidon.
Nazajutrz rano spokojnym krokiem udaliśmy się na start maratonu, który odbywał się w ramach Podgorica Millennium Run (od nazwy mostu Millennium Bridge, na którym był start/meta). Oprócz zawodów na królewskim dystansie odbywały się też biegi na 5 km, 10 km i 21,1 km.
Pogoda do biegania wymarzona tj. ok. 12 stopni, słońce i lekki wiatr. W ciągu zawodów temperatura podniosła się do ok. 15 stopni.
Na start dotarliśmy ok. 20 minut przed wystrzałem startera, więc miałem trochę mało czasu na rozgrzewkę. Ponadto trzeba było pocykać trochę fotek, bo okolica startu z mostem w tle była bardzo malownicza 😉
Kiedy wybiła godz. 10:00 wystartowaliśmy. Z racji mojego marnego okresu przygotowawczego do zawodów, a właściwie jego braku postanowiłem nie forsować jakoś szczególnie tempa.
Tempo, które dość naturalnie samo się uformowało od początku biegu znajdowało się w przedziale pomiędzy 5:00 a 5:10 min./km. Zaraz na początku zawodów podbiegł do mnie Jarek, z którym chwilę pogawędziłem. Po chwili musiał zatrzymać się przez (chyba) rozwiązaną sznurówkę, ale niedługo potem mnie wyprzedził, bo miał w planie pobiec w szybszym niż moje tempie 😉
Trasa maratonu to 2 pętle po 21,1 km, z czego 1 pętla z biegaczami półmaratonu. Na początku długa prosta Bulevar Ivana Crnojevica, aż do wiaduktu, spod którego trzeba było wbiec na niewielkie i jedyne wzniesienie na tych zawodach (do pokonania dwukrotnie). Następnie wielka pętla wokół Parku Forest Gorica i biegacze znów pojawiają się obok Millennium Bridge, ale po drugiej stronie rzeki. To chyba miejsce, gdzie za wyjątkiem start/meta było najwięcej kibiców. Potem kilka zakrętów i ponownie długa prosta ulica Centijski Put i dalej szeroką drogą, aż do rzeki Sitnica. Tam zawracamy i biegniemy tą samą trasą, przebiegamy przez rzekę Moraca i ulicą 8 Marta w stronę centrum miasta. W centrum miasta półmaratończycy skręcają w lewo i zmierzają do mety, a maratończycy biegną w prawo pokonując raz jeszcze tą samą pętlę. Oczywiście łatwiej to wszystko wyobrazić sobie widząc przed oczami mapę, dlatego wśród zdjęć zamieszczam zrzut trasy 😉
Pomimo tego, że patrząc na mapę, trasa może nie wydawać się ciekawa, to jednak bardzo urokliwe w całych zawodach jest to, że w którąkolwiek stronę i którąkolwiek ulicą byś nie biegł, to „na jej końcu” zachwyca widok gór. A do tego spora część trasy wiedzie wzdłuż rzeki lub niewielkimi mostami przez rzekę. Zazwyczaj przeprawy na drugą stronę rzeki wiążą się z wbieganiem na most pod górkę, ale na szczęście tutaj tak to nie wygląda i jest dość równo. W ogóle trasa pomijając wcześniej wspomniany podbieg spod wiaduktu jest płaska.
Ja swoje założone tempo realizowałem do ok. 30 kilometra, potem troszkę zwolniłem, ale nie było to jakieś dramatyczne opadnięcie z sił. Do tego kolano, którego bólu w trakcie zawodów dość mocno się obawiałem, trzymało się bardzo dobrze. Wprawdzie zaczęło pobolewać ok. 35 kilometra, ale nie był to ból, który znacząco wpływał na moje tempo i samopoczucie. Przez całe zawody pogoda była wyśmienita; temperatura nie przekraczała 15 stopni, świeciło słońce i powiewał lekki wiatr. Nawet przez moment nie czułem się przegrzany. Ania kilkukrotnie kibicowała mi na trasie i jak zwykle była najgłośniejszym kibicem, ale też niestety nielicznym… Po drodze było kilka zorganizowanych, ale niedużych grup kibiców, a spontanicznych i indywidualnych kibiców nie było zawiele.
Zauważyłem, że wśród mieszkańców zawody nie robiły jakiegoś szczególnego wrażenia; większość z nich była raczej obojętna, a biorąc pod uwagę ilość kłótni z policją zabezpieczającą trasę jakie widziałem i słyszałem, to spora część mieszkańców była wręcz niezadowolona z faktu zablokowania części miasta przez biegaczy… Może dlatego, że w Podgoricy 2 tygodnie wcześniej odbywał się już jeden maraton. W sumie to trochę dziwne, że organizatorzy nie mogą się dogadać w kwestii terminu organizowania takich zawodów i zamiast zrobić np. jeden na wiosnę, a jeden jesienią to organizują je w bardzo bliskim terminie… Myślę, że oba maratony na tym tracą.
Pod koniec trasy, w centrum miasta, na zablokowanych dla zawodników ulicach w najlepsze spacerowało dużo ludzi. Momentami trzeba było krzyczeć żeby schodzili z drogi, bo kompletnie nie zwracali uwagi na biegaczy. Przydałoby się tam więcej wolontariuszy do „zganiania” z trasy spacerowiczów.
Kiedy już wydostałem się z tłumów wspomnianych spacerowiczów wybiegłem na ostatnią prostą. Tam po drodze spotkałem Jarka, który już ukończył zawody i krzyknął do mnie żebym gonił Polaka, który biegnie niedaleko przede mną 😃
Okazało się jednak, że był już za daleko 😉
Na ostatniej prostej pobiegła ze mną kawałek Ania, a obok na motocyklu jechał fotograf, który życzył sobie żebym mu trochę zapozował z flagą, bo jak zazwyczaj bywa, z nią w rękach finiszowałem 🙂
Na mecie spotkałem kilka osób z Polski. Porozmawialiśmy chwilę i porobiliśmy zdjęcia. Tam też był mały poczęstunek ze strony organizatorów, który był oblegany przez matki z dziećmi…. A może ten poczęstunek nie był dla biegaczy tylko dla nich…? 😜
Podsumowując zawody i wszystko, co się wokół nich działo to należy je ocenić dobrze. Organizacyjnie nie było jakiś wtop. Trasa mimo, że na pierwszy rzut oka mogłaby wydawać się nudna, to nie była taka zła, bo widoki gór i górskie rzeki przepływające przez miasto tworzą fajny klimat. Pogoda do biegania wyśmienita. A do tego wszystkiego mój organizm bardzo dobrze zniósł kolejny maratoński wysiłek 😉
W maratonie kameralnie pobiegło 85 zawodników, w półmaratonie - 288 zawodników, na 10 km – 323 zawodników, na 5 km – 342 zawodników. Był jeszcze dodatkowy bieg na 5 km dla strażaków, w którym pobiegło ich 19 🙂
Ja ze swoim czasem zająłem 30 miejsce. W maratonie udział wzięło 9 Polaków.
Co do samego miasta, które ma raczej słabą opinię i zazwyczaj nie jest polecane do odwiedzania, to jeśli chodzi o atrakcje turystyczne i architekturę, która mocna „trąci” komuną może faktycznie nie jest ono atrakcyjne, ale na mnie bardzo pozytywne wrażenie w tym mieście zrobiły przepływające przez nie rwące rzeki i góry, które znajdują ze wszystkich stron miasta. Należy jednak pamiętać, że podczas wojny zostało ona prawie całkowicie zniszczone, a następnie naprędce odbudowane.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |