Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

morito
Jacek Karczmitowicz
zgierz
Tygodnik Zgierski

Ostatnio zalogowany
---
Przeczytano: 616 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/2

Twoja ocena:brak


X Nóż Komandosa
Autor: Jacek Karczmitowicz
Data : 2006-10-11

Jadąc w tym roku na jubileuszowy 10 Bieg o Nóż Komandosa do Lublińca nie miałem do końca czystych intencji. Podstępnie niczym Renata B. wkradłem się w łaski Prezesa i pod pozorem pracy w biurze zawodów postanowiłem poszpiegować, aby miłym czytelnikom zdradzić receptę na sukces. Od kilku lat wszystko co organizowane jest w Lublińcu otrzymuje najwyższe noty. Dlaczego?



Rys.1 - Jacek Karczmitowicz - autor artykułu



W piątkowy poranek, gdy miasto jeszcze spało ja wsiadałem do porannego autobusu, żeby zdążyć na pierwszy pociąg do Lublińca. Żeby bardziej zamaskować swoje niecne zamiary zabrałem ze sobą córkę, której wielkie, niebieskie oczy skutecznie eliminowały, jakiekolwiek podejrzenia o niecne zamiary. Gdy dotarliśmy do jednostki wojskowej w Lublińcu uroczystości „Święta Pułku” trały w najlepsze. My zostaliśmy zabrani przez Kazia Kordzińskiego do Kokotka.

Na miejscu 24h przed startem systematycznie powstawało zaplecze pod mające się odbyć zawody sportowe. Nikt nikogo nie popędzał, nikt nikogo nie pilnował, natomiast co miało być zrobione „się robiło”. My rozpoczeliśmy pod światłym kierownictwem i w oparciu o bogate doświadczenie Kazia przygotowania biura zawodów do najazdu 1000 osobowej rzeszy biegaczy. Tak naprawdę piątek stanowił tylko przygotowanie i przetarcie biura, na to co miało się wydarzyć nazajutrz w godzinach 8.00 – 10.15. Już w piątek wszelkie ewentualne zgrzyty zostały usunięte, każdy dokładnie zapoznał się z wszelkimi mogącymi wystąpić problemami.



Rys.2 - Wojsko biegnie, z drogi cywilu !



W sobotę czas pozwalał na przyjęcie biegaczy i jak najszybsze ich „wypchniecie” z biura żeby uniknąć tłoku. W tym wszystkim moja córka starała się jak mogła, a może wiele, nam przeszkadzać. W sobotni ranek jednak jej uwagę skupiły inne wydarzenia niż nudny gwar biura zawodów. W wyznaczonym czasie biuro zawodów przyjęło i wydało zawodnikom ponad 800 numerów startowych. Jak to się stało do dziś nie wiem. A muszę przyznać, że najwięcej problemów nastręczali niepełnoletni biegacze i ich opiekunowie – trenerzy.


Bieg chyba zbytnio nie różnił się od poprzedniej edycji. Ja po gwarze w biurze nie miałem już ochoty na jakąś wielką rywalizację więc sobie potruchtałem odstresowująco. I na tym mógłbym zakończyć opis biegu. Ale...



Rys.3 - czasem pod górkę... wciąż pod górkę !



W czasie dekoracji uhonorowano najstarszych biegaczy, a wśród nich „Ułana” przyjąłem ten fakt bez entuzjazmu, jednak to co się stało chwilę potem zmieniło diametralnie mój stosunek do Jana Niedźwieckiego. Zagrana w wersji country na harmonijce ustnej melodia „Przybyli ułani” oraz taniec „Ułana” wzbudził nie tylko mój aplauz. Epizod ten ubarwił i to pozytywnie w sumie monotonię dekoracji zwycięzców kolejnych klasyfikacji, którzy co najwyżej zdobyli się na wymuszony uśmiech.

Drugim epizodem który „porwał widownię” był moment losowania „Noża” i następująca po nim licytacja. Z drugiej strony muszę przyznać, że ofiarność biegaczy na szczytny cel nie przynosi nam jako grupie chwały. Zaznaczyć muszę tylko, że w czasie licytacji „Noża” od 2 osób zebrano kwotę czterokrotnie wyższą niż od ponad 1000 biegaczy. Pozostawiam to bez komentarza.

Dlaczego w Lublińcu jest tak super? Odpowiedz na to pytanie nie jest prosta i składa się na to wiele czynników. Woluntariusze. Przy organizacji biegu pracuje wielka grupa woluntariuszy, których może nie widać, ale oni są. I nie są to osoby, przypadkowe pochodzące z przeprowadzonej łapanki, w przypadkowej szkole. Wielokrotnie są to osoby pracujące mimo młodego wieku od wielu lat. Osoby sprawdzone znające swoje zadania i godne zaufania, które za swoją pracą są traktowane godnie. W Polsce woluntariuszy nie traktuje się poważnie. W naszej świadomości pokutuje pogląd, że jeśli ktoś wykonuje pracę bez wynagrodzenia to nie zasługuje na szacunek. A to właśnie woluntariat jest ideą godną popularyzacji i najwyższego szacunku. Woluntariat jest formą aktywizacji społecznej ludzi młodych i tworzenia w przyszłości społeczeństwa obywatelskiego wykraczającego daleko wyżej, dalej niż puste hasła z kampanii wyborczych.



Rys.4 - pokaz sprzętu...



Młodzi ludzie nie muszą się wstydzić woluntariatu przy organizacji „Biegu o Nóż Komandosa” i bez obaw wpisać to w CV!!! Brawo dla nich. Osobowość organizatorów. Znam ich od dawna i pragnę przekonać wszystkich czytających te słowa, że bieg ten i wiele innych nie mógłby powstać bez nieustannych sporów. Konflikty osobowości i wizji dróg rozwoju w tym przypadku wychodzą nam i idei organizowanych imprez tylko na dobre.

Wydaje się niemożliwe pogodzenia ognia z wodą jednak przy odpowiednich proporcjach i zastosowanych mieszankach w odpowiednim kotle wychodzi zupa. Natomiast w kotle, który nazywa się KOKOTEK zupa jest smaczna i zdrowa. A nad wszystkim czuwa naczelny kucharz Zbigniew „Prezes” Rosiński.



Rys.5 - Panie miały swój własny, osobny bieg



Na medalu widnieje „X”. Oznaczać miał on dziesiątą edycję biegu. W zamyśle Prezesa, ów „X” oznacza skreślenie i ostateczne zakończenie dziesięcioletniego epizodu z Nożem. Bo organizacja tego biegu to nieustanna walka z wszystkimi przeciw wszystkim. A ja sobie myślę że „X” oznacza niewiadomą. I czas pokaże co dalej. Bo cóż jest wart kucharz bez swojej najlepszej zupy;­)))

Jacek Karczmitowicz
Zgierz dnia 11.10.2006r.
ps. Inne spostrzeżenia z epizodu w biurze zawodów i nie tylko zamieszczę niebawem ;­)))



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
czewis3
18:15
Citos
18:11
marczy
18:10
Pawel63
17:57
andbo
17:49
42.195
17:44
Tadek 56
17:40
TomAd777
17:36
biegacz54
17:19
maur68
17:18
Jerzy Janow
16:58
evitah
16:25
INVEST
16:20
Jurek D
16:00
StaryCop
15:30
mariuszkurlej1968@gmail.c
15:28
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |