2013-03-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Przepis na sukces (czytano: 1127 razy)
Przepis na sukces jest prosty - nie spinać się. Moje przedstartowe dylematy pozostawiłam samym sobie. Pojechałam na narty, biegałam na biegówkach, rozciągałam się, chodziłam na saunę i naprawdę sporadycznie biegałam. Nie miało najmniejszego sensu spinanie się i próbowanie nadrabiania zaległości treningowych. I co? I było lepiej niż w wariancie mocno optymistycznym. W sumie jestem bardzo mile zaskoczona moim wynikiem - 1:54:49 a wariant optymistyczny zakładał złamanie dwóch godzin! Szłam na trzech punktach z piciem, wiązałam sznurówkę a na pięć kilometrów przed metą złapała mnie kolka. A jednak dobiegłam w czasie znacznie lepszym niż mogłam się spodziewać. Fajnie :)!!! Teraz ładuję akumulatory i czekam na wiosnę :)))!!!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Aga Es (2013-03-25,23:27): Gratulacje!Mam nadzieję,że mi też pójdzie tak dobrze za 2 tygodnie na połówce w Poznaniu:) Marysieńka (2013-03-26,07:08): W takim razie....wielkie gratki:)) jacdzi (2013-03-26,07:11): REWELACJA! DamianSz (2013-03-26,16:48): Z tego wynika, że Masz jeszcze spore rezerwy. Musisz tylko nauczyć się pić w biegu i wiązać sznurówki ,-) Ojla (2013-03-26,21:04): Bardzo Wam dziękuję za wsparcie!!! Czułam, że nie mogę Was zawieść!!! :)))
Aga, trzymam kciuki!!! Marysiu, zdrówka!!! Jacku, a co u Ciebie??? Damku, dzięki za podpowiedź!!! :)))
Chciałabym Was wszystkich spotkać w październiku na poznańskim maratonie :))). Co Wy na to??? Marfackib (2013-03-27,07:40): Jak widzisz, jest dobrze Jolu. Gratulacje i pozdrowionka :-))) DamianSz (2013-03-27,21:02): Mam nadzieję, że spotkamy się dużo wcześniej, bo już w kwietniu, jak nie na trasie maratonu to na 3 km.
|