2015-02-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Dzikie Biegi, dzikie choroby, dzicy biegacze (czytano: 1402 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=42005
Dzień przed zawodami - bez żadnego biegania! Taką mam zasadę. Bo na zawodach biegam na 20K albo na 42K, więc trzeba oszczędzac siły, zwłaszcza, jeśli się ma około 60L (kategoria wiekowa "60+").
Słońce świeci, termometr plus osiem, idę na lekki spacerek, park, potem las (ten panewnicki, Dzikowo-Biegowy). Wracam, asfalt. Pojawia się biegacz, ładnie biegnie, mierzę mu na stoperze czas 15 kroków (jednej nogi). Wynik: 10,77 sekundy. No to technikę ma niezupełnie idealną (jeśli zmierzyłem precyzyjnie). 10 sekund oznaczałoby 90 kroków na minutę, czyli bardzo dobrze. 10,5 s to pięć procent różnicy, a więc około 85 kroków - czyli jeszcze może być. A 10,77 to jakieś 82 kroki... no nie jest tak źle, sam biegam 83, bo częstsze kroki zaczynają mnie męczyć najpózniej po 5 km biegu.
Idę na boisko piłkarskie z bieżnią (w stanie pół-ruiny). Jeszcze kilka dni temu było tu pełno śniegu, teraz tylko małe białe płaty ("płatki"?). Na trawie psiarze - gadają, psy - biegają. Bejsboliści (cóż za dziwne hobby!), którzy tu byli jesienią (i naprawili trochę murawę zrytą przez dziki) zapadli pewnie w sen zimowy. A dziki zryły murawę ponownie. Na szczęście nie całą.
Trawa kusi... no i nie wytrzymałem. Zdejmuję buty i biegnę. Z psami się nie ścigam, jeszcze by mnie jakiś chapnął w łydkę, a trzeba uważać na siebie przed zawodami. Uważam, żeby nie zaryć gołymi palcami w podłoże. Czemu tak twardo na tej miękkiej trawce? Zapomniałem, jak się biega boso? Bawię się w zmiany tempa, potem w zmiany stylu - trochę z pięty (co za masochizm!), trochę "na paluszkach" - o, jak miło się biega w ten sposób! (ale na 50 metrów, a nie na 42 kilometry). I jednak zaryłem gołymi palcami, na szczęście niegroźnie.
10 minut, wystarczy. Wracam do domu.
Wracam, jestem już pod domem, a tu biegaczka. Startuję, żeby zagadać w biegu, poudzielać się trochę towarzysko, nie można być wiecznie dzikim-samotnym-długodystansowcem. Zagaduję... no tak, ma uszy zatkane elektroniką. Wyjmuje słuchawki, ja powtarzam, ona odpowiada, miła dziewczyna, zadaję drugie pytanie... i to był duży błąd z mojej strony, a właściwie błąd popełniłem wcześniej, spuszczając ją z oka na ułamek sekundy, bo ona w tym czasie zdążyła już z powrotem włożyć słuchawki do uszu(!). Tak, miła dziewczyna, znów wyciąga słuchawki... ależ głupio się poczułem, życzę jej powodzenia, wracam do domu.
Dom. Radio: "Dziki się rozmnożyły, bo słabe zimy, bo kukurydza, trzeba odstrzeliwać, bo roznoszą świńską chorobę".
Dziki - wiadomo, rozmnażają się płciowo. A jak rozmnażają się biegacze? Biegacze rozmnażają się głównie modowo, tak sądzę. Nikt ich na szczęście nie odstrzeliwuje (pomijając rzadkie, ale tragiczne incydenty z samochodami). Roznoszą modę na bieganie, no i bardzo dobrze, nie jest to groźna choroba, wręcz przeciwnie. Ciekawe, czy ta moda na bieganie jest już blisko szczytu? I jak długo potrwa?
Przedwczoraj pogoniłem dwa dziki, buszowały w parku kilka metrów od asfaltowej alejki, podbiegłem ku dzikom w krzaki, ale nie miałem szans do nich się zbliżyć, były czujne. Tam dalej, w lesie, tam gdzie jest rozgrywany Bieg Dzika, czyli Panewnicki Dziki Bieg, już dość dawno nie widziałem dzików, mimo iż często tam biegam.
Eureka! Przecież ta z pozoru miękka trawka na boisku była na zamarzniętym podłożu...
A lutowy Bieg Dzika już jutro o 11:00, czyli za 12 godzin. No to kończę.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |