Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [10]  PRZYJAC. [25]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kris0309
Pamiętnik internetowy
biegam...

Krzysztof Waldon
Urodzony: 1973-09-03
Miejsce zamieszkania: Żory
7 / 9


2014-03-18

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Górska Pętla 12:12 15.03.2014 (czytano: 1566 razy)



Górska Pętla 12:12 Brenna 15.03.2014 r.

Na taki bieg czekałem bardzo długo, i bardzo długo przygotowywałem się do niego mentalnie. To miał być mój najdłuższy dystans do przebiegnięcia, próba przed Rzeźnikiem, która miała dać mi odpowiedź na pytanie, czy w ogóle mam po co jechać w Bieszczady. Zasady biegu zostały tak skonstruowane, że dawały pełną dowolność co do zaliczonego dystansu. Pętla o długości 12 km. została wyznaczona w malowniczym rejonie Beskidu Śląskiego. Start w centrum Brennej obok hotelu „Kotarz”, kilkaset metrów wzdłuż rzeki, następnie około 5 km w górę drogą asfaltową, podejście na grań (około 500m.), dalej szlakiem przez grań i zbieg z powrotem do Brennej.
Mój plan na tą imprezę zakładał przebiegnięcie minimum 4 pętli, tj. 48 km. To czy będzie tych pętli więcej miało zależeć od mojej dyspozycji. Na starcie ustawiam się pod koniec stawki, bo przecież nie ma się gdzie spieszyć… Pogoda nie rozpieszcza: deszcz, wiatr i raczej zimno. Starujemy o 12:12. Pierwsze dwa kółka przebiegam bez postoju, w spokojnym tempie, zajmuje mi to około 2h:38m. i daje 11 lokatę. Po tych dwóch pierwszych, zapoznawczych okrążeniach schodzę do bufetu w celu uzupełnienia kalorii i płynów. W tym miejscu wspomnę o organizatorach, którzy stanęli na wysokości zadania, a nawet je przekroczyli. Zawodnikom niczego nie brakowało, a posiłki były smaczne i ciepłe przez cały czas zawodów. Ja posilałem się głównie makaronem i pysznymi pieczonymi ziemniakami w mundurkach. Na pierwszym postoju tak się zasiedziałem, że minęła prawie godzina. Atmosfera panująca w bufecie była tak miła, że człowiek zapominał, że jeszcze trzeba biegać… Przebieram przemoczone ciuchy i ruszam na trzecie kółeczko. Biegnie się bardzo fajnie, czas około 1h:29m. Oczywiście po drodze zaliczam wszystkie pory roku (za wyjątkiem lata). Pół godz. przerwy, makaron, ziemniaki z solą, słodka herbata i ruszam dalej. Tym razem potrzebna będzie już czołówka. Aż do podejścia biegnę bez czołówki, jest jeszcze wystarczająco jasno ale już na grani światło jest niezbędne. I teraz zaczyna się prawdziwa zabawa. Czegoś takiego jeszcze nie doświadczyłem. Samotny bieg z kółkiem światła padającym z czołówki dostarcza mi niesamowitych wrażeń. W ogóle nie czuję zmęczenia i cieszę się biegiem. Już na tym kółku jestem pewien, że nie jest to moje ostanie okrążenie. Doznania są niesamowite… biegnę i już nie mogę się doczekać następnej pętli…!? Zanim ruszam na ostatnie kółko robię jeszcze jedną dłuższą przerwę, porządnie się najadam, wypijam pół coli i idę na start. Na starcie spotykam Damka, który biegł z Izą w mixcie zajmując bardzo dobrą 3 lokatę. Damek mówi, że Iza wystartowała na swoje czwarte kółko kilkanaście minut wcześniej i żebym ją dogonił i zmotywował do walki. Również na mnie podziałało to bardzo mobilizująco. Doganiam Izę na 3 km. i zagrzewam do boju. Proponuję nawet wspólny bieg ale Iza woli zachować swoje tempo. Wymieniamy kilka, zdań po czym zostawiam ją i ruszam dalej. Na ostatniej pętli biegnie mi się bardzo dobrze, na trasie doganiam i wyprzedzam kilku zawodników. Daje mi to strasznego powera. Każde światełko majaczące przede mną staje się moją „ofiarą”. Nie odpuszczam nikomu, co doprowadza mnie do stanu euforycznego i już zaczynam żałować, że ten bieg się dla mnie kończy… W sumie przebiegłem 72 km. zajmując w klasyfikacji „M” 17 lokatę. Łączny czas brutto to 11h:17m, samego biegu – 8h:21m. Ale to nie miejsce było najważniejsze w tym dniu tylko sprawdzenie siebie, czy nadaję się na tego typu biegi. Teraz wiem, że to jest to, co chcę biegać – biegi górskie i ultra. Byłem w szoku, że dałem rady przebiec taki dystans! No i oczywiście dało dużo wiary w to, że jednak Rzeźnik może zostać przeze mnie pokonany… Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to dopiero początek ale wiem, że będzie dobrze!


PS. Dzięki dla organizatorów z perfekcyjnie zorganizowaną imprezę. Mam nadzieję, że za rok będę miał zaszczyt ponownie w niej wystąpić.

PS2.Zapomniałem dodać, że po biegu w przemiłej atmosferze, w gronie kilkunastu zawodników przy puszeczce złocistego izotonika rozprawialiśmy na nie tylko biegowe tematy do trzeciej nad ranem. Podobno co niektórzy jeszcze dłużej :)

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


(2014-03-18,14:36): gratuluję udanego startu. Jak rozumiem z opisu biegłeś "sam w parze"? ;) Pozdrawiam
kris0309 (2014-03-18,22:24): Tak, biegłem sam w parze ;
paulo (2014-03-19,08:48): masz powody do radości. Gratuluję!
Truskawa (2014-03-24,14:25): Paulo, ma i to naprawdę spore. Nie dość, ze zrobił 72 kilometry, to naprawdę nie było po nim widać wysiłku. Ten człowiek ma potencjał. Na Rzeźniku będzie wymiatał. :)
Truskawa (2014-03-24,14:27): To były niezwykłe zawody Krzysztof. Gratuluję doskonałego wyniku. Rewelacja! (Aleś mnie wystraszył, na tym ostatnim kółeczku!! :)))
kris0309 (2014-03-24,14:54): Oj tam, oj tam... Rzeżnika chcę tylko ujarzmić, nic więcej ;)







 Ostatnio zalogowani
szczupak50
10:17
Mr Engineer
10:04
krizi
09:59
martinn1980
09:53
Wojciech
09:38
fit_ania
09:32
bobparis
09:15
Daniel22
08:56
Raffaello conti
08:24
grefko
08:15
platat
08:06
michu77
07:57
crespo9077
06:54
Admin
06:40
jaro109
06:30
biegacz54
04:44
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |