2014-07-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Turystyka górska w ciąży (czytano: 1839 razy)
Turystyka górska w ciąży, czemu nie (oczywiście jeśli nie ma przeciwwskazań), byle z głową i nie na dużych wysokościach, ponieważ duże zagrożenie, stanowi zmniejszone stężenie tlenu w powietrzu, a trzeba pamiętać, że kobieta w ciąży oddycha za dwie osoby i potrzebuje więcej tlenu.
Będąc w 31 tygodniu ciąży, Mąż zrobił mi małą niespodziankę, a mianowicie wieczorem zaproponował mi wyjazd do Rabki Zdrój. Po chwili zastanowienia stwierdziłam czemu nie,… jedziemy i pochodzimy sobie po górach, powoli, bez pośpiechu, pooddychamy świeżym powietrzem. Na drugi dzień pobudka 5 rano, śniadanko i wyjazd w nieznane dla mnie tereny. Przyjechaliśmy na miejsce ok. 8.30, niedaleko czerwonego szlaku prowadzącego na Turbacz (1310 m n.p.m.). Zabraliśmy kije, coś do picia, kilka przekąsek i ruszyliśmy w drogę. Powolutku bez pośpiechu zwiedzaliśmy okolice, czerpiąc przyjemność z marszu. Nasz pierwszy cel to podejść do Bacówki na Maciejowej (852 m n. p. m) trasa ok. 5 km. Przejście tego odcinka zajęło nam 1:12 (4.11 km/h) – tempo idealne w moim stanie, choć przyznam się szczerze, że pod górkę oddech był głęboki, ale miarowy. Po drodze spotkaliśmy bardzo sympatycznego bacę z uroczymi kózkami. Chwilę pogawędziliśmy, po czym ruszyliśmy dalej w rytmie piosenki, którą nam zaśpiewał na do widzenia :-) Po dojściu do punktu i kontroli czasu, stwierdziliśmy, że odpoczniemy chwilę i ruszamy dalej w stronę Starych Wierchów. Kolejny odcinek mierzący ok. 4 km zajął nam niecałe 50 minut. Weszliśmy na wysokość 969 m n. p. m.
Odpoczęliśmy przy schronisku, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną. Bardzo korciło mnie, by wejść na Turbacz, ale biorąc pod uwagę mój stan i godzinę, zdecydowaliśmy się na powrót. Nie ma co szaleć… tak przynajmniej będzie powód, by wrócić w te piękne miejsce.
Góry są niesamowite…, niesamowite są widoki, człowiek czuje się wolny, odprężony i szczęśliwy.
Powrót zrobiliśmy ciągiem – z górki zawsze lżej i przyjemniej. Po drodze zwiedziliśmy jeszcze Park Zdrojowy i wróciliśmy zadowoleni do domu. Bardzo się cieszę z niespodzianki męża. Mimo, że byłam zmęczona - w końcu w nogach mieliśmy ok. 20 km, niby mało, a jednak dużo - to byłam szczęśliwa. Po intensywnym dniu, pełnym wrażeń poszliśmy spać jak małe dzieci.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora cosmita (2014-07-07,18:53): Kiedy tam byliście? Bo z twojego opisu wynika, że pierwszy odcinek waszego marszu (do Maciejowej) pokrywa się końcowymi kilometrami półmaratonu w ramach Pereł Małopolski, który biegłem 29.06.I kózki też były. A na to, że Pani Ambasador pospaceruje po górach w okolicy Krynicy w dniu 7 września raczej nie ma? Powodzenia. skawka (2014-07-08,08:25): Spacerowaliśmy tydzień później :-) DamianSz (2014-07-08,08:43): Nie wiedziałem...Gratuluję Wam serdecznie.ps. przy okazji pozdrawienia dla przyszłego dziadka ;-)
|