2015-01-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Refleksje po ostatnim sezonie (czytano: 3463 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://biegackazdymoze.pl.tl/2014.htm
Minął kolejny biegowy sezon i zaczyna się następny. Podobnie jak wielu biegaczy podsumowuję ubiegły rok i planuję kolejny. Cieszę się, że ciągle analizuję i planuję bieganie. To jakbym sam mówił do siebie: „Świetnie się spisałeś i bardzo dobrze ci idzie, ale nadal masz wiele do zrobienia”. Mam nadzieję, że takie nastawienie będzie mi towarzyszyć jak najdłużej. Zacznijmy zatem od podsumowania roku 2014.
W tym roku miałem wiele powodów do radości: ukończyłem 5 maratonów i 4 ultramaratony. Poprawiłem swoje rekordy życiowe: w biegu na 15km (00:56:58 – Jaworzno), dwukrotnie w maratonie (najpierw 01.01. w VIII Śląskim Maratonie Noworocznym Cyborg w Chorzowie 02:55:10, a potem w 32 Maratonie Wrocław 02:54:10) i wreszcie dwukrotnie poprawiałem najdłuższy dystans (do 151km w III Ultramaratonie i Rajdzie Pieszym Szczecin – Kołobrzeg, a w biegu 24h przebiegłem 217km 806m).
Nie ukrywam, że te wyniki sprawiają mi wiele radości. Jednak cały rok nie był taki różowy. Były chwile, że myślałem, że ten sezon będzie stracony. Dlaczego? Oto krótka relacja. Pod koniec 2013 roku kupiłem nowe buty do biegania. By dobrać odpowiednie zrobiłem sobie badanie stóp. Na początku 2014 zacząłem w nich biegać i wszystko wyglądało OK. Jednak już w lutym zacząłem odczuwać dotkliwy ból w prawym kolanie. Na początku myślałem, że może przesadziłem z treningami i za bardzo obciążałem organizm. Kiedy jednak porównałem plan treningowy z przed roku okazało się, że biegam mniej km tygodniowo. Potem zauważyłem, że ból wzmaga się za każdym razem gdy biegałem w określonym modelu buta dobranego zgodnie z badaniami stóp (markę i model pominę ze względu na to, że nie chcę robić komuś antyreklamy). Coś mnie tchnęło i tylko przypadek sprawił, że dokładnie przyjrzałem się nowym butom. Okazało się, że został źle wykonany odlew i prawy but był trochę wyższy od lewego, a ponadto źle ścierała się podeszwa. Buty reklamowałem i w niecałe dwa tygodnie zwrócono mi pieniądze. Jednak ból w kolanie pozostał. Przebiegłem w nich niecałe 280km, ale kontuzja okazała się na tyle poważna, że musiałem skonsultować się z lekarzem sportowym ortopedą. Powiedział mi, że bieganie to nie najzdrowsza dyscyplina sportu, że często powoduje urazy. Zabawne, ale miałem wrażenie jakby ktoś mi powiedział, że jeśli będę dużo pracował to się w końcu zmęczę. Oczywiście, że kiedy postanowiłem biegać maratony i dłuższe dystanse wiedziałem o istniejącym zagrożeniu kontuzji. Myślę, że wie o tym każdy sportowiec chcący osiągnąć wybitne wyniki niemal w każdej dyscyplinie. Przepisał mi leki i nakazał bym nie biegał, a jeśli ból nie minie po trzech tygodniach, mam się stawić na kolejną wizytę ze zdjęciem rtg. Nie było mi łatwo, ale musiałem zaprzestać biegania przynajmniej na jakiś czas. To był dla mnie najtrudniejszy okres. Myślałem, że cały sezon mam skreślony łącznie z najważniejszym startem w biegu 24h, w którym chciałem zadebiutować. Na szczęście kolano szybko się regenerowało. Testem był bieg 12h w Rudzie Śląskiej. Rewelacji nie było – nie byłem zdziwiony bo brakowało treningów – z drugiej strony przebiegłem dużo więcej niż wymagane minimum 80km bo ponad 96km, ale co bardziej mnie ucieszyło bez bólu w kolanie, co oznaczało powrót do treningów :D .
Ku mojemu zaskoczeniu forma wracała dosyć szybko. W czerwcu wystartowałem w Ultra147 ze Szczecina do Kołobrzega pokonując swój najdłuższy dystans 151km. Wspominam o tym biegu drugi raz ponieważ po tych zawodach uznałem, że zdołam przygotować się do biegu 24h. We wrześniu pobiegłem maraton we Wrocławiu ustanawiając obecny rekord na królewskim dystansie. To jeszcze bardziej nastawiało mnie optymistycznie na bieg 24h.
Tak bieg 24h. Marzyłem o tym starcie już dosyć długo i w końcu doczekałem się. Przez ostatnie miesiące pilnowałem by treningi odbywały się zgodnie z planem. Pilnowałem się by nie przedobrzyć z treningami, ale też nie odpuszczałem. Jakie miałem aspiracje? Gdybym napisał, że sam udział w tym biegu okazałbym się kłamcą. Liczyłem na podium w klasyfikacji generalnej, a nawet na rekord Polski. Wiem piszę jak malkontent – może nim jestem kto wie… he he :P . Nie pamiętam gdzie, ale przeczytałem kiedyś: „Celuj w księżyc, a zawsze trafisz między gwiazdy”. Zrobiłem wszystko by być dobrze przygotowanym prócz jednej rzeczy. Nie przyłożyłem się by znaleźć serwisanta, który pomagałby mi podczas zawodów. Sam się przekonałem, że silna wola, dobra forma fizyczna i psychiczna, a nawet warunki w jakich biegłem nie wystarczą by osiągnąć założony cel. Nie twierdzę, że gdybym kogoś takiego znalazł na pewno byłbym rekordzistą Polski w biegu 24h, ale że miałbym wtedy większe szanse by to osiągnąć. Jak wspominam ten bieg? Mimo wszystko bardzo dobrze. Minimum jakie zakładałem na ten bieg to 200km. Mimo, że spałem półtorej godziny przebiegłem ponad 217km i ostatecznie zająłem 4 miejsce open. Jak na debiut bardzo dobry wynik, jednak mam lekki sportowy niedosyt. Zdobyłem bardzo cenne doświadczenie i wiem, że stać mnie na więcej. To wszystko sprawia, że mam motywację do dalszej pracy i rozwoju. Ostatni mocny start w tym sezonie to Maraton Kukuczki. Czas taki sobie, zająłem 10 miejsce open. Ale byłem bardzo zadowolony, ponieważ miałem skromny udział przyczyniając się do zwycięstwa w klasyfikacji drużynowej.
Analizując ten sezon doszedłem do wniosku, że był bardzo barwny. Były chwile radości i smutku, euforii i załamania. Ten rok był dla mnie bardzo cenny. Moje doświadczenie oraz wiedza znacznie wzrosła. Mam nadzieję, że wykorzystam to już w tym sezonie.
Przejdźmy do moich planów. Na pewno planuję udział w cyklu biegów w ramach V Panewnickiego Dzikiego Biegu – głównie jako dobry trening, choć ścigania się nie wykluczam choć na kilku z nich. Bieg 12h i 24h uważam już za stały harmonogram. Kilka maratonów, ale które dokładnie zależeć będzie od terminów biegów ultra. Od niedawna zacząłem sam rozpisywać sobie plany treningowe. Mam nadzieję, że będę umiał dobrze to robić i przygotuję mój organizm optymalnie do najważniejszych startów. Nadal oczywiście będę konsultował się z moim trenerem Augustem Jakubikiem. Mam też nadzieję, że znajdę serwisanta, który pomoże mi poprawić wyniki w biegu 12h i 24h. Czy będą kolejne życiówki? Bardzo bym chciał, ale ważniejsze od tego jest uniknięcie kontuzji. W ubiegłym roku planowałem przebiec jakieś 3600km. Ponieważ miałem kontuzję, a także trochę chorowałem nie udało się osiągnąć tego celu. Może w 2015 roku będzie lepiej :-) . W każdym razie niezależnie od wyników na zawodach i od ilości przebiegniętych kilometrów mam nadzieję, że nadal będę czerpał radość z biegania. Tego życzę Wam wszystkim :D
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu sojer (2015-01-04,10:18): Chylę czoła! Ja do takich wyników nie dojdę z kilku powodów, m.in. z braku czasu. No, czas by się znalazł, ale kosztem innych rzeczy. przemcio33 (2015-01-04,20:13): "sojer" nie każdy musi być ultrasem ;) Dla niektórych wyczynem będzie 3km lub mniej. Najważniejsze by czerpali z tego radość. Ultrasów wśród biegaczy nie aż tak dużo, a jeszcze mniej spośród nich cokolwiek pisze. Staram się jednak pisać tak aby korzyść odnieśli także Ci, którzy biegają znacznie mniej, bo jak sam wspomniałeś warunki im nie pozwalają. Mam wielki szacunek dla takich osób, które wręcz walczą by wyrwać trochę czasu żeby móc choć trochę pobiegać :) wigi (2015-01-04,20:16): Gratuluję bardzo udanego sezonu. Szybko się rozwijasz.
Zszokowała mnie Twoja waga - ok. 48 kg, ciekawe przy jakim wzroście.
|