2016-11-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 5. Frankfurt Marathon - personal pacemaker (czytano: 1248 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: jacekbedkowski.pl/35._Frankfurt_Marathon_2
35. Frankfurt Marathon - personal pacemaker
Do Frankfurtu jechałem w jednym celu, pomóc Marcinowi w złamaniu 3h w maratonie. To już nasz drugi wspólny maraton w takim ustawieniu. Ja prowadze jako „pacemaker” a Marcin biegnie. Pierwszy raz pobiegli¶my tak na wiosnę 2015 roku w Barcelonie. Teraz padło na Frankfurt. Jak tylko dowiedziałem się, że Marcin chce pobiec ten maraton, zaproponowałem mój serwis. Długo nie trzeba było się zastanawiać, termin bardzo mi pasował, bo i tak miałem zaplanowane długie wybieganie w tym czasie. Dodatkowo mam już troszkę do¶wiadczenia w prowadzeniu maratonów a szczególnie Marcina.
W tym maratonie jeszcze nie biegałem, ale jest tak znamy, że nie trzeba było mnie specjalnie przekonywać, że to dobre miejsce na robienie życiówki. Na kilka dni przed startem sprawdziłem dobrze trasę, punkty odżywcze i czekałem spokojnie na instrukcje od Marcina jak mamy biec. Nie jest tajemnic±, że obaj lubimy biegać „negative split” i na takie ustawienie liczyłem.
Foto: moja rozpiska przygotowana przed samym startem.
We Frankfurcie pojawiłem się z rodzink± w sobotę i szybko ogarnęli¶my temat pakietu startowego i zakwaterowania. Tym razem hotel mieli¶my 150 m od linii startu co bardzo mnie cieszyło. Specjalnie nie forsowałem się i nie miałem w planach żadnego zwiedzania, bo nie chciałem tracić zbędnie sił. Tym bardziej że w sobotni poranek pobiegałem prawie 20 km po crossowej trasie, zanim udali¶my się na bieg.
Foto: sobotnia wizyta na mecie
Foto: w drodze po pakiet
Wieczorem mieli¶my zaplanowan± kolację z ASICS Fronrunner Team, dlatego nie mogłem się doczekać spotkania z biegaczami i poznania nowych Teamowiczów. Miałem okazje pogadać z kolegami, z którymi przyjdzie mi się ¶cigać w Hiszpanii. Nie zabrakło oczywi¶cie dobrego jedzenia i ładowania „węgli”, ale oczywi¶cie z umiarem.
Foto: na kolacji z ASICS Frontrunners Team
Po dobrym jedzonku szybko uciekli¶my do hotelu, żeby jak najwięcej odpoczywać. Mieli¶my to szczę¶cie, że w nocy przed startem, który zaplanowany był na 10 rano, zmieniał się czas i mogli¶my pospać dłużej. Następnego ranka szybkie ¶niadanie razem z Bartkiem i można było się szykować na pami±tkowe zdjęcie. Troszkę się szukali¶my, ale na godzinkę przed startem udało się zrobić zdjęcie przy starcie.
Foto: ASICS Frontrunner Polska, ja, Monika, Bartek, Tomek i Marcin
Przed samym startem zrobili¶my mał± rozgrzewkę i można było ustawić się w strefie. Byli¶my tak na parę minut przed 10, dlatego musieli¶my ustawić się prawie na końcu strefy. To jednak nie miało dużego znaczenia, bo cała strefa teoretycznie biegła na czas poniżej 3h, dlatego wszyscy zaczęli mocno. Od samego pocz±tku trzymali¶my się planu. Tak jak wspominałem wszyscy zaczęli mocno, dlatego nie było problemu z utrzymaniem zaplanowanego tempa biegu. Na zakrętach i zwężeniach było ciasno, ale bez problemu dało się biec.
Foto: kilka minut przed startem
Już na 2 km odezwał się mój pęcherz. Sporo się nawadniałem w sobotę i niedzielny poranek, dlatego miałem z tym mały problem. Postanowiłem jednak biec dalej. Jeszcze przed 5 km przył±czył się do nas Jacek z Gdańska. Wszystko szło zgodnie z planem i mieli¶my kilkana¶cie sekund zapasu. Cały czas sprawdzałem jak biegnie się Marcinowi i Jackowi i podawałem im wodę na punktach. To taki typowy serwis z mojej strony. Zawodnik biegnie swoje, a ja zapewniam cały serwis wliczaj±c podawanie picia, jedzenia. Oczywi¶cie informuje cały czas o tempie biegu, ewentualnych stratach czy zapasie i mocno motywuje.
Kiedy mieli¶my już 15 km w nogach poinformowałem Marcina, że muszę skorzystać z „ToyToy”, bo dalej nie dam rady biec. On miał biec swoje, a ja miałem dogonić ich jeszcze przed kolejnym punktem odżywczym. Potrzebowałem 1,5 km i biegli¶my ponownie razem. Szybko udało się odzyskać pełn± kontrolę. Co jaki¶ czas pytałem Marcina jak mu się biegnie i wszystko wygl±dało bardzo dobrze. Byłem zadowolony, bo biegli¶my bardzo dobrze w super towarzystwie.
Foto: wykres naszego biegu w odniesieniu do planu.
Jeszcze na półmetku mieli¶my zapas, który utrzymywał się do 28 km. Schody zaczęły się póĽniej. Marcin zacz±ł tracić na szybko¶ci i stopniowo tracili¶my wypracowany zapas. Na 30 km mieli¶my już mał± stratę, ale cały czas była duża szansa na złamanie tych 3h bo plan zakładał, że na mecie pojawimy się ponad pół minuty szybciej. Od 29 km mieli¶my przyspieszyć do 4:12 min/km, to jednak się nie udało. Wiedziałem, że będzie ciężko, dlatego za wszelk± cenę starałem się utrzymać tempo. Wiadomo to jest jednak maraton i tu wszystkiego nie da się zaplanować.
Kiedy dotarli¶my do 35 km mieli¶my 59 sekund starty do naszego planu. Nie było tragedii, ale Marcin nie miał siły przy¶pieszać. To oznaczało, że nasze szanse na złamanie 3h wła¶nie zaczęły się szybko oddalać. Od 35 do 40 km stracili¶my najwięcej. Jeszcze na 5 km do mety mieli¶my szansę na poprawienie życiówki Marcin z naszego wspólnego startu w Barcelonie, ale to oznaczało bieg w tempie 4:26 min/km. Co przy aktualnej dyspozycji nie wygl±dało najlepiej. Podjeli¶my jednak walkę. Po około 1 km Marcin jednak stwierdził, że to może zakończyć się bardzo Ľle, dlatego podjęli¶my jedyn± słuszna decyzję, że chcemy w dobrej formie dobiec do mety.
Pomimo trudno¶ci na trasie Marcin na końcu biegu zebrał się i jak zwykle miał piorunuj±cy finish. Miałem duże problemy, żeby go dogonić. Ostatnie 200 m biegli¶my z wysoko uniesion± flag± nad naszymi głowami. Muszę przyznać, że to były piękne chwile. Dla mnie to chyba był jednak jeden z najłatwiejszy maratonów.
Bardzo polecam ten bieg. Pomimo tego, że jest bardzo dużo biegaczy to jednak na trasie jest OK. W tym roku ukończyło bieg prawie 15 tys. maratończyków.
Wszystkie zdjęcia pod linkiem powyżej
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |