Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [22]  PRZYJAC. [25]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Peepuck
Pamiętnik internetowy
Takie tam średnio, górnolotne przemyślenia...

Konrad Francuz VEGE RUNNERS
Urodzony: 1971-02-22
Miejsce zamieszkania: Mogilany/Kraków
13 / 22


2015-02-02

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
No to po Zamiatane... (czytano: 1671 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://www.vegerunners.pl/2014/01/zamiec-24-godzinny-zimowy-bieg-gorski/

 

Zamieć… 24 godzinny ultramaraton na Skrzyczne. Po raz pierwszy z tym wydarzeniem biegowym zetknąłem się czytając relację z udziału w tym biegu naszego klubowego kolegi Adama. W trakcie czytania jego tekstu po każdym kolejnym zdaniu robiło mi się co raz bardziej zimno a włos na głowie stawał dęba. Przez głowę przelatywała ciągle jedna i ta sama myśl: jakimże trzeba być szaleńcem by na własne życzenie brać udział w takim przedsięwzięciu ? Życie jednak płata różne figle i tak oto niecały rok później dołączyłem do grona tych szaleńców stając 31 stycznia 2015 roku na starcie kolejnej edycji Zamieci….

Z propozycją wyszedł nie kto inny jak wyżej wspomniany Adam. Kilka razy wystartowaliśmy razem w mniejszych biegach górskich na terenach Beskidu Śląskiego i Żywieckiego. Po którymś z kolei Adam zaproponował wspólny start sztafetowy w Zamieci. Momentalnie w myślach pojawiły się obrazy, które produkowała wyobraźnia podczas czytania jego relacji z zeszłorocznego udział w tym ultramaratonie. Coś z tyłu głowy jednak podpowiadało: spróbuj, zgódź się, będzie przygoda… Ostatecznie pomimo wielkich wątpliwości dotyczących własnych możliwości rękawice rzuconą przez Skrzyczne podniosłem. Nie długo po mnie do team’u dołączyło kolejnych dwóch naszych klubowiczów. Łukasz z Andrzejem tworzyli drugą sztafetę. Z Adamem zaczęliśmy serię treningów na trasie Zamieci. Osobiście zacząłem przygotowania mentalne i sprzętowe. Tu bardzo pomocne były dość ekstremalne doświadczenia Adama ze startu w poprzedniej edycji. Bieg odbywa się w środku zimy na wcale nie łatwej nawet w lecie górze zatem przygotować należało się solidnie. Naturalnie oprócz ciepłej odzieży biegowej do listy ekwipunku doszły kije, czołówki, buty z kolcami oraz wodoodporne skarpety. Przy tym „gadżecie” chciałbym się na chwilę zatrzymać. Na produkt ten natknąłem się dość przypadkowo. Nie znoszę przemoczonych butów i produkt wydawał się dla mnie wprost idealny. Dość jednak sceptycznie podchodziłem do skarpet z membraną. Postanowiłem temat jednak drążyć. Po rozmowach z polskim dystrybutorem firmy Dexshell otrzymaliśmy jedną parę skarpet do testów. Jak wrażenia ? O tym za chwilę…

31 stycznia 2015 roku godz 12.00. Podekscytowani stoimy na linii startu z Łukaszem. Obydwoje lecimy pierwszą zmianę w naszych sztafetach. Start! Ruszyliśmy dość żwawo na razie po płaskim lokując się gdzieś na początku grona biegowego. Szybko dobiegliśmy do lasu. Pierwsze podbiegi i spore zaskoczenie. Na trasie jest śnieg sięgający kolan. W wielu miejscach powyżej uda! W połączeniu ze sporym ponad 800 metrowym przewyższeniem na 7 km robi się na prawdę ekstremalnie. Biegnie a raczej maszeruje się ciężko, tętno szaleje. Mocno zmordowani po blisko 1,5h docieramy do schroniska. Przynajmniej trudny, kamienisty zbieg, który prowadzi częściowo korytem strumienia biegnie się miękko i przyjemnie. Po ponad dwóch godzinach docieramy do strefy zmian gdzie z markotnymi minami czekają na nas zmiennicy. Chyba domyślają się co ich czeka ;) . Sytuacja z kółka na kółko z czasem ulegnie poprawie jeśli chodzi o pokrywę śniegu. Tabun szaleńców wbiegających i zbiegających z góry wydepta całkiem przyjemną trasę biegową.

Po zmierzchu Skrzyczne postanawia pokazać swój charakterek. Szczyt wita nas jak na nazwę biegu przystało lodowatym wiatrem urywającym głowę i padającym śniegiem. Wiatr pcha takie masy śniegu, że zasypują nieźle już wydeptany, pierwszy etap zbiegu. Ale nawet w tych warunkach przyroda wygląda pięknie. Ośnieżone drzewa, krzaki i cokolwiek wystające z ziemi w świetle czołówki wygląda nieziemsko.

Na drugiej zmianie Adama dopada niedyspozycja żołądkowa. Robi się nie ciekawie bo nie jest wstanie przyjmować żadnych pokarmów. Przy tych warunkach i skali trudności biegu to bardzo zły zbieg zdarzeń. Każdy normalny człowiek w takim momencie powiedziałby dość. Ultrasi nie należą jednak do ludzi tak zwanych: normalnych ;) . Adam będzie walczył do samego końca. Przy tej niedyspozycji zrobi jeszcze dwie pętle.

Baza… W bazie, na którą zostało zaadoptowane kino jest dość tłoczno ale ciepło i przyjemnie. Super obsługa i jedzenie wegańskie, które przygotował organizator i żona Adama, Asia rekompensują trudy walki po każdym okrążeniu. Gdzie tylko się da biegacze suszą przemoczoną odzież i buty. I tutaj wróćmy do skarpet… Dla mnie nie ma nic gorszego jak wdziewanie przemoczonych, zimnych butów.. Z wodoodpornymi dexshell’ami czuję się bardzo komfortowo. Pomimo tego, że buty są przemoczone na wskroś stopa pozostaje sucha. Nie będę ukrywał, że to na pewno wpłynęło na kondycje jak i na morale podczas zawodów. Ze zrozumieniem obserwuję grymasy na twarzach biegaczy ubierających przemoczone buty, szykujących się do wyjścia na kolejne kółko.

Zaczyna świtać. Skrzyczne od jakiegoś czasu postanawia być łaskawsze dla mocno już zmęczonych biegaczy. Wiatr zelżał, śnieg przestał padać i księżyc świeci praktycznie pełną tarczą. Trasa udeptana. Robi się bardzo przyjemnie. Przyjemnie ale i ślisko. Tutaj z pomocą przychodzą buty z kolcami. Sprawdzają się idealnie na zbiegach gdzie spod białego śniegu pokazuje się również lód.

Wyruszam na piąte okrążenie. W nogach mam 56 kilometrów w nazwijmy to dość nieprzyjaznych warunkach. Zastanawiamy się z Adamem jaką obrać taktykę. Teoretycznie mamy jeszcze czas na dwa okrążenia. W normalnych okolicznościach spokojnie do zrobienia. Niestety Adam w takim stanie kolejnego okrążenia już nie będzie w stanie zrobić. Ja z kolei na końcówce raczej nie dam rady w tym czasie zrobić dwóch okrążeń pod rząd. Ustalamy, że ciągnę ostatnie okrążenie najszybciej jak mogę. Finalnie plasuje to naszą sztafetę na siódmej pozycji z dziewięcioma pełnymi okrążeniami. Nasza druga sztafeta, w której biegł Łukasz z Andrzejem osiąga pozycje ósmą również z dziewięcioma okrążeniami. Biorąc pod uwagę okoliczności i warunki jesteśmy bardzo zadowoleni.

Kilka słów refleksji na koniec. Nie ma co ukrywać, że Zamieć to bieg bardzo trudny ale warto wziąć w nim udział. Niesamowita przygoda i możliwość zmierzenia się z własnymi słabościami w kapitalnym miejscu. Atmosfera nie do opisania. Organizator naprawdę dołożył wszelkich starań by chciało się tam wracać. Wielkie ukłony w jego stronę. Osobne specjalne podziękowanie dla organizatora za przygotowanie wegańskich posiłków dla ekip klubu Vege Runners. Cieszyły się też nie małą popularnością wśród wszystkożernych biegaczy ;).
Ogromne dzięki dla Adama za walkę do końca oraz przygotowanie mentalne i techniczne całej naszej ekipy do tego biegu. Bez jego doświadczenia i rad na pewno wyglądało by to dużo gorzej. Ukłony dla Asi za wspaniały krupniczek. Prima sort – paluszki lizać ;). Podziękowania dla chłopaków z drugiej sztafety za równą walkę i spotkanie.

I jeszcze do tej góry… Ciężka jesteś i kapryśna ale jeszcze wrócę Cię trochę podeptać, obiecuję ;) .


W linku relacja Adama z poprzedniej Zamieci.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


mamusiajakubaijasia (2015-02-02,14:34): Skarpetkami mnie zaintrygowałeś. Tez nie znoszę przemoczonych stóp. A opis samego biegu... intrygujący :)
Peepuck (2015-02-02,14:37): Gaba, długo się nad nimi zastanawiałem bo miałem bardzo negatywne doświadczenia związane z butami z membraną. One na prawdę działają. Cała nasza ekipa leciała w tych skarpetach i jeszcze jeden zawodnik indywidualny. Wszyscy bardzo zadowoleni.
Piotr Fitek (2015-02-03,10:09): Konrad, gratulacje i jeszcze raz gratulacje. Ultras się z Ciebie robi :) Obserwując Twoje przygotowania wiedziałem, że sobie poradzisz. Ba, w lepszych warunkach jeszcze byś sobie coś dorzucił. ps. były problemy z psyche na trasie?
Peepuck (2015-02-03,17:47): Piotr,dzięki ;). Nie ukrywam, że moje ostatnie zdanie "do góry" jest spowodowane pewnym niedosytem :). Gdyby nie pech Adama mogliśmy na prawdę coś ugrać. Ale taka jest własnie specyfika tych biegów. Wydarzyć może się wszystko. Choć Adam ma wyraźną awersję do tej góry będę chciał go namówić abyśmy jeszcze raz podjęli walkę :). Psycha? Żadnych problemów. Byłem przygotowany na najgorsze. Tymczasem poszło całkiem dobrze :)
Piotr Fitek (2015-02-06,08:59): Konrad, niedosyt wyczułem. Jednak jest jak piszesz - ultra to ultra. Co do psychy to fajnie, że głowa Cię wspierała. Czuję, że co najmniej dobry sezon powinieneś mieć, i tego Ci życzę:)
Peepuck (2015-02-06,18:45): Niech Twoje słowa okażą się proroczymi :). Dzięki :)







 Ostatnio zalogowani
damwoj
10:16
Jurek D
10:02
biegacz54
09:51
piero
09:13
VaderSWDN
09:08
m.kucharski1@op.pl
08:40
Henryk W.
08:35
jaro109
08:27
kostekmar
08:21
bobparis
08:04
Rychu67
07:56
Struś Emu
03:37
Raffaello conti
02:39
Januszz
23:54
jaro42
22:49
andrzejgonciarz
22:44
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |