2012-02-27
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wiązowska masakra pogodowa... (czytano: 700 razy)
Jeszcze nigdy w mojej karierze biegowej nie przyszło mi kończyć zawodów w padającym śniegu przechodzącym w grad. Do tego, druga połowa biegu pod lodowaty, przeszywający wiatr. Takie warunki pogodowe panowały podczas ostatniego półmaratonu w Wiązownie. A co poza tym ? Organizacja biegu super, frekwencja też niczego sobie (717 biegaczy na mecie). Gdyby tylko nie ta koszmarna pogoda… No ale cóż, organizowanie imprez biegowych w lutym wiąże się w naszym kraju ze sporym ryzykiem pogodowym (vide Wiązowna, a dzień wcześniej Gdynia…). Jak pobiegłem ? W sumie całkiem nieźle, choć czas słaby (1:39). Niemniej uwzględniając ponad 2-tygodniową przerwę w treningach, przeziębienie, fatalną pogodę i fakt, że start w Wiązownie był moim sprawdzianem przed maratonem w Rzymie, a nie startem docelowym, to jestem zadowolony. Zwłaszcza z błyskawicznej regeneracji organizmu po biegu. Po zaledwie 2 minutach za metą, nie odczuwałem już najmniejszych oznak zmęczenia, a to wiem z doświadczenia - dobrze wróży. I co najważniejsze, ani razu w czasie półmaratonu nie zabolała mnie pięta ! Chyba tą wredną kontuzję mam już za sobą. Teraz czeka mnie kilka treningów w naszych górach, potem tydzień biegowy na Mazurach i będzie można lecieć do Wiecznego Miasta. Na szczęście, tam śniegu z gradem już raczej nie będzie…
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Rufi (2012-02-27,11:38): No :-) Sprawdziłam wczesniej wynik sprawdziłam :-) No widzisz! Nie jest źle :-) Mufat (2012-02-27,11:43): Dzięki Rufi ! To pewnie dlatego,że trzymałaś kciuki...:) tdrapella (2012-02-27,13:25): no to się cieszę razem z Tobą z tego wyniku. Co cie nie zabije to tylko wzmocni :) jacdzi (2012-02-27,21:01): Wynik rewelacyjny! Szkoda ze nie udalo nam sie spotkac i zamienic slowo. Mufat (2012-02-27,23:23): Tomek, Ty "draniu" ! Nie zapominaj, że gdyby nie Twoja inicjatywa, to raczej nie musiałbym teraz walczyć z tym śniegiem i gradem w Wiązownie... Mufat (2012-02-27,23:25): Jacku, też żałuję. Więc może po następnym wspólnym biegu...
|