2015-01-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Jest i zima, czyli dzik - nowe otwarcie. (czytano: 3689 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44
No i zima przyszła. Najwyraźniej swoim postem przywołałam ją do porządku i grzecznie się odmeldowała :) Co prawda nie ma u nas tyle śniegu, by dało się wyruszyć w las na biegówkach, ale i tak jest pięknie.
A wczoraj napoczęliśmy dzika. Teraz będziemy go odgryzać po kawałeczku co miesiąc i smakować jak pyszne ciasteczko. Chyba, że się zniechęcimy... Dlaczego mielibyśmy się zniechęcić? Ano, z powodu nadmiaru miłośników dzika. Całe dzikie tłumy pozazdrościły nam statuetek i niezrażone nawet śnieżno-mroźnymi warunkami stawiły się na starcie.
Zdziwiliśmy się zaraz po przyjeździe. Dotarliśmy do panewnickiego lasku stosunkowo wcześnie, bo około 10, a już były problemy z zaparkowaniem samochodu. Na polance kłębił się tłum, ale jeszcze udało na się sprawnie zdobyć numery startowe i znaleźć skrawki wolnego miejsca w namiocie-przebieralni. Z każdą minutą było tylko gorzej. Przed dziesiątą stały dwie ogromne kolejki - jedna do zapisów, druga do toi-toiek. Ludzie kłębili się, psy szczekały, dzieci marudziły. Widać było, że start się opóźni. Ale co tu narzekać: cały las pokrył się pięknym białym puchem i wyglądał bajkowo, co chwila spotykaliśmy starych lub nowych znajomych i była okazja, żeby sobie pogadać. Tylko stopy i dłonie trochę mi marzły. Podskakiwałam więc radośnie w takt lecącej z telefonu "Sarmatii" Kaczmarskiego.
Tu dygresja. Od jakiegoś czasu jeżdżę do pracy pociągiem, a żeby czas mi się nie dłużył, słucham po drodze audiobooków. Tym oto sposobem udało mi się zostawić w pracy moje "biegowe" słuchawki. Gdy opowiadałam o tym rozwlekle Kasi, ta skomentowała jadowicie: "Musisz opisać tą swoją "pasjonującą" przygodę na blogu". Co niniejszym posłusznie czynię :) W każdym razie musiałam zabrać z domu jakieś losowe słuchawki, a ponieważ uszy mam niewymiarowe, więc bez przerwy mi wypadały. Słuchawki rzecz jasna, uszy mam niezmiennie na miejscu. Oczywiście robiły to w zupełnie niewłaściwych momentach. W chwili startu tkwiły mi ciasno w uszach i dopiero, gdy zaczęło się robić pusto wokół mnie, załapałam, że pora pobiec.
Pobiec, to za dużo powiedziane... Prawie pięciuset biegaczy, nie licząc psów, zrobiło w wąskich leśnych ścieżkach niezły korek. Przed sobą widziałam tylko długi wielobarwny wąż ludzi. Czasami truchtaliśmy, czasami szliśmy, a przed pierwszą górką w ogóle stanęliśmy! Zawodnicy próbowali się wyprzedzać śnieżnym poboczem, ale nie było to łatwe. Właściwie dopiero po około 2,5 km, gdy pokonaliśmy długą wąską prostą, stawka rozluźniła się na tyle, że można było przestać "biec interwałami", jak to nazwał Jarek i dopasować tempo do własnych możliwości. W moim przypadku było to tempo - nazwijmy - umiarkowane :), ale biegło mi się wspaniale. Lubię takie krajobrazy, taką temperaturę. Od czasu do czasu ktoś zrzucał na biegnących tuman białego pyłu z gałęzi, a mnie się od razu zęby wystawiały na wierzch w uśmiechu i w duszy coś grało. Hmm, może to była po prostu muzyka z telefonu?
Byłam nastawiona na trzy okrążenia. Jednak pod koniec drugiego coś zaczęło mnie kłuć w piersiach. Chyba nawdychałam się za dużo zimnego powietrza. Wystraszyłam się, że nabawię się zapalenia gardła lub oskrzeli, a tu wyjazd na ferie za pasem. Czarę goryczy, oprócz stale wypadających słuchawek, przelała rozwiązana sznurówka. Wiem, złej baletnicy itd.... No to znów nie wykazałam hartu ducha i spasowałam po drugim kółku :(
Ponieważ reszta Leśnych Ludków (a było nas tym razem na dziku aż sześć sztuk) ciągle jeszcze walczyła na trasie, poszłam się przebrać. Obok mnie jakieś dziewczyny też zmieniały ubrania. Jedna z nich powiedziała do koleżanki: "Wiesz, oko Ci się trochę rozmazało". Aż zamarłam ze zdumienia. I podziwu. Ci, co mnie znają, wiedzą, że nigdy, także w życiu pozabiegowym niczym (i nigdzie) się nie maluję. Nie jest więc ze mnie żadna specjalistka w tym temacie. Wyobraziłam sobie jednak, co by zostało z mojego ewentualnego makijażu po biegu... Obawiam się, że na mój widok wszyscy na mecie uciekliby z krzykiem! A tu: trochę się rozmazało. Dziewczyny - jesteście niesamowite!
A na koniec trochę inna dygresja. Po zeszłorocznym, niezapomnianym, styczniowym dziku zaczęłam prowadzić tego bloga. Nigdy wcześniej tego nie planowałam i właściwie sama nie wiem, co mną kierowało, by siąść do komputera i napisać: "Obudziłam się w niedzielny poranek i zwlokłam niechętnie, by ugotować owsiankę. Słupek rtęci w termometrze za oknem wskazywał -15 stopni...". Parę godzin później Jarek zabrał się za czytanie mojej twórczości i ze zdumieniem stwierdził "Tu jest napisane, że aż 30 osób przeczytało ten wpis. To chyba jakaś pomyłka?" A potem to już samo poszło :) Dziękuję tym wszystkim, którzy cierpliwie czytają moje niemądre opowieści (a - o ile to nie jest pomyłka - jest Was trochę więcej niż 30 osób). Motywujecie mnie do pisania. A do biegania przy okazji też, bo o czym będę pisała, jak przestanę biegać? No, może coś jeszcze by się znalazło, ale czy wtedy chcielibyście o tym czytać? :)
A na jeszcze bardziej końcowy koniec przyznam się, że długo wybierałam zdjęcie ilustrujące ten post. A potem wyjrzałam przez okno i udało mi się zrobić takie zdjęcie. To nie diabeł, tylko żyjący totem Leśnych Ludków w akcji :) A muszę się pochwalić, że Leśne Ludki są już oficjalnie zarejestrowanym klubem! W tym tygodniu zyskaliśmy osobowość prawną i teraz to dopiero Wam pokażemy! Jak można się dobrze bawić, oczywiście.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu brykacz (2015-01-27,05:08): Też byłem zdumiony tym tłumem - spodziewałem się, że na odwrót, będzie mniej ludzi, niż zwykle, ze względu na śnieg. Druga niespodzianka, to opóźnienie, bo przyzwyczaiłem się, że zawsze start jest punktualnie, mimo iż nigdy się na to nie zanosiło. Varia (2015-01-27,12:59): Czasami się odrobinkę opóźniał, ale nigdy aż tyle. Miło było Cie spotkać :) Pozdrawiam! dako (2015-01-30,08:42): a ja (stała bywalczyni "dzika"),niestety nie byłam na pierwszej edycji - kontuzja kolana wyeliminowała mnie z tego biegu :( myślę,że w lutym powalczymy razem na tej ładnej,leśnej trasie ;)
Joasiu,bardzo przyjemnie czyta się Twoje wpisy,nie rezygnuj z tego :)
pozdrawiam serdecznie i do zobaczonka - Dorota :) Varia (2015-01-30,18:02): Właśnie zastanawialiśmy się, gdzie się podziałaś. Wszystkie Leśne Ludki życzą zdrowia, Jarek pozdrawia dodatkowo, a ja bardzo dziękuję za miłe słowa i bardzo Cię podziwiam Dorotko!
|