2013-06-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Historia pewnego upadku (czytano: 684 razy)
O Półmaratonie w Grodzisku Wielkopolskim słyszałam wiele dobrego. Że świetna organizacja, kibice, atmosfera. Słyszałam też o upałach... Jednak zapisując się na ten bieg ten kluczowy. jak się później miało okazać element, całkowicie zignorowałam. W końcu ja nie miałabym dobiec? No come on!
Już sobotnia noc mogła daś wiele do myślenia. Nie mogłam usnąć! Przewracałam się z boku na bok, co chwilę zerkając na zeragek. Gdy w końcu, nadludzkim wysiłkiem przysnęłam, o 4:15 nagle się przebudziłam. Później o 5:20, o 6:15... Noc z głowy, wypoczynek też.
Grodzisk Wielkopolski zaskoczył mnie ilością biegaczy! Naprawdę! W powietrzu można było wyczuć radosną ekscytację, która mimo lekkiego zmęczenia i niedospania nawet mi się udzielała.
Po oficjalnym przemarszu do linii startu postanowiłam ustawić się za balonikami na 2:00. Skoro ostatnie tygodnie i miesiące obfitowały w życiówki, należało podążać na fali tych sukcesów. No i ruszyliśmy. Pierwsze kilometry mijały sprawnie. Czułam się w miarę lekko, zjedzona o 7 rano kasza jaglana z bananami ponownie mnie nie zawiodła.
Niestety już na 5-tym kilometrze przyszedł pierwszy mały kryzys. BYŁO UPALNIE! Żar lał się z nieba, a ja dyszałam jak lokomotywa. W głowie powoli rodziła się myśl, że tym tempem to ja raczej do 21 km nie pociągnę. Na 7-mym kilometrze myśl przerodziła się w czyn - odpadłam od grupy. Tempo zmalało do 6min/km, kryzys narastał. Kilometr później już marszowałam, a jedyna myśl której byłam wtedy pewna na 250% to ta, że na 10-tym kilometrze schodzę z trasy!
Problem był jednak taki, że biegnąc nie widziałam nikogo, kto by na tak odważny krok się zdecydował. W końcu, gdy zaczynałam drugie okrążenia, postanowiłam - nawet gdybym miała wbiec na metę z czasem 2:59:xx, nie poddam się! I tak, systemem 200m marszu, 800-1000m biegu pokonywałam kolejne kilometry. Było ciężko, masakrycznie ciężko. Sto razy obiecywałam sobie never again, sto razy oczami wyobraźni rezygnowałam z październikowego startu w maratonie w Poznaniu. Jednak dobiegłam, raczej dopełzałam resztkami sił w nogach i tlenu w płucach z czasem 2:13:xx.
Grodziski Półmaraton uważam, za najcięższy bieg w jakim było mi dane do tej pory startować. Na chwilę obecną nie mam za grosz chęci wracać tam za rok. Nie zrozumcie mnie źle. Organizacja - super! Kibice - fantastyczni! Ciasto z kuszonką i owocami po biegu - pychota! Ale upał - MASAKRA. Jestem jednak bytem zimnolubnym. Bez dwóch zdań!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora bartus75 (2013-06-11,06:10): Tak to już jest z bieganiem :) ja moje ostatnie zawody też wspominam podobnie do Ciebie , zaskoczył mnie upał po tygodniach chłodnych akurat w sobotę lał się z nieba żar i organizm szybko bo już na pierwszym wodopoju upomniał się o swoje i wtedy walczyłem już tylko o dotrwanie do mety co czasem było nawet dla mnie zabawne Aga Es (2013-06-11,07:22): Dokładnie Bartek.Ja czasami jak tak marszowalam to tez już tylko mogłam sie sama do siebie uśmiechnąć;) snipster (2013-06-11,09:02): to w zasadzie pierwsze takie ciepłe dni, które są po sporych opadach, więc i wilgotność zdecydowanie większa... w październiku będzie zdecydowanie chłodniej ;) każdy ma taki bieg co jakiś czas, ale jest też tego taki pozytyw, że takie właśnie biegu pamięta się najdłużej i najbarwniej :) Tym bardziej trzeba cieszyć się z tego, że się nie poddało i walczyło do końca :) paulo (2013-06-11,10:01): Ago, ten upał był jedynym minusem, którego ostatecznie pokonałaś w niezłym czasie. Głowa do góry. Nikt nie miał łatwo (ja też:)), a za rok ma być znacznie chłodniej :) cinek2030 (2013-06-11,10:36): Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. Do zobaczenia na kolejnych zawodach. Marfackib (2013-06-11,11:42): Do zobaczenia na Maratonie Poznańskim :-))) Nie masz się czym przyjmować, pierwszy trening w upale jest zawsze bardzo ciężki a co dopiero zawody :-))) Pozdrowionka i główka do góry. Aga Es (2013-06-11,20:47): Marku,biegniesz w Poznaniu?:) Aga Es (2013-06-11,20:48): Paweł,też biegłeś w Grodzisku??? Aga Es (2013-06-11,20:48): Piotrek,w sumie mała satysfakcja jest.Ale tylko malutka. paulo (2013-06-13,08:22): no, oczywiście, że biegłem :). Potrzebowałem na to 1:44 :) kaisa (2013-06-19,12:32): No to Aga możemy sobie piątkę przybić. Dla mnie Grodzisk to byla dokładnie taka sama masakra 2 lata temu i też chciałam zejść na 2-gim okrążeniu! I czas też podobny, choć wielkie nadzieje były;)
Eh, no cóż, zawsze kolejna połówka do kolekcji, co nie?:)
Aga Es (2013-06-20,14:58): Widzę Kasia, że nie jestem osamotniona. A już myślałam, że tylko ja przeżyłam tam katusze;)Grodzisk zaliczony, chyba tam nie wrócę;)
|