2013-02-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| V ZIMNAR , ETAP V - EPILOG (czytano: 1234 razy)
V ZIMNAR , ETAP V - EPILOG
Dobrodzień, 10.02.2013r.
Dystans 10km lub 12,195 km – ile komu trzeba lub brakuje...
Ostatni, dodatkowy V etap ZIMNARA Dobrodzień, choć skierowany głównie do osób odrabiających jeden z etapów brakujących do pełnego dystansu maratońskiego, zgromadził na starcie aż 23 uczestników, w tym 3 kobiety, z czego tylko 6 osób odrabiało dłuższy z etapów. Mimo ujemnej temperatury (-2stC) trasa tym razem wysprzątana, sucha i czarna, choć nieco dziurawa ale pewnie z braku powodów szukam dziury w całym… :)
Wśród startujących znaleźli się też tacy, którzy tego dnia zaliczali tą trasę już po raz drugi i choć zazwyczaj robili to zawsze po zakończonym etapie, tym razem nie chcieli pozwolić sobie na to, by spóźnić się na zakończenie imprezy (czytaj: wyżerkę:)
Po raz kolejny zwycięzcą etapu został Krzysztof Pachuta Opole Żółwik Opole z czasem 34,58, a za nim linię mety przekroczył Grzegorz Szymura z Leszczyn – 36,00. Na miejscu trzecim finiszował Krzysztof Borowski z Ottonowi z równie imponującym wynikiem 36,11.
Wśród pań, kolejne etapowe zwycięstwo na koncie Janiny Musiał z Dobrodzienia, która z wynikiem 52,33 wyprzedziła Anetę Madziara z Turowa (53,02) i Karinę Wrzyciel – START Koszwice (57,23).
Wyniki V ETAP:
1 Krzysztof Pachuta Żółwik Opole 00:34:58
2 Grzegorz Szymura Leszczyny 00:36:00
3 Krzysztof Borowski Ottonów 00:36:11
1 Janina Musiał Dobrodzień 00:52:33
2 Aneta Madziara Turów 00:53:02
3 Karina Wrzyciel START KOSZWICE 00:57:23
Po biegu, jak na weselnym przyjęciu. Ciasta 4 blachy, każde inne – makowiec, sernik, jabłecznik i z posypką. Z dużego plastykowego pojemnika wystają parujące pęta gorącej kiełbasy. Do tego tradycyjnie „wino i frukty”, czyli coś mocniejszego i ogórcy, a to jeszcze nie wszystkie specjały jakie przygotował nam Gospodarz tutejszego ZIMNARa. Janusz Szafarczyk, bo o nim mowa podpierając się laseczką lub jak kto woli „wymachując kryką” zadbał o to aby nikomu nic nie brakowało. Ten, kto nie mógł bo np. był kierowcą dostał na „wynos” więc nikt nie stracił… :)
Jednym słowem – swojsko, miło, sympatycznie i rodzinnie. Jak zawsze tutaj.
Dekoracja ze względu na warunki pogodowe odbyła się pod dachem, gdzie zostali nagrodzeni wszyscy, którzy uporali się z dystansem maratońskim, łącznie z tymi osobami, które odrabiały jeden z brakujących etapów.
Były puchary, medale, dyplomy i uścisk dłoni samego Dyrektora – bezcenny ;)
Januszowi Szafarczykowi i jego wolontariuszom głównie składającym się z córek i małego Wojtka, niniejszym podziękować chciałem za wzorową organizację i za to, że zechciał gościć nas w Dobrodzieniu przez 5 ostatnich niedziel.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |