2011-10-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ZATĘSKNIŁEM (czytano: 996 razy) (POPRAW WPIS , ZMIEŃ ZDJĘCIE , USUŃ ZDJĘCIE)
Czasem gdzieś w środku, we mnie coś się budzi i przypomina mi o Tatrach. Im dłuższy czas mija od mojego tam pobytu tym częstsze są te przebudzenia. Jest w tych górach magia. Tyle razy tam byłem, tyle razy wracam i zawsze dostrzegam coś tajemniczego i fascynującego.
Wiele lat temu Pani Zofia Radwańska – Paryska, botaniczka, taterniczka, pisarka, niezwykła osoba, którą miałem zaszczyt znać opowiedziała mi niesamowitą historię. Znają tę historię tatrzańscy przewodnicy, badacze i miłośnicy tatrzańskich wędrówek. To jedna z największych tajemnic Tatr.
„Był 3 sierpnia 1925 r. piękny, letni dzień. Rodzina Kaszniców: 46-letni Kazimierz Kasznic, wiceprokurator Sądu Najwyższego w Warszawie, jego żona Zofia, 12-letni syn Wacław, wyszli z Chaty Tery’ego w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich, by przez Lodową Przełęcz dotrzeć do Łysej Polany. Piękna i niezbyt trudna technicznie wycieczka. Niezwykła widokowo, bo widok z Lodowej Przełęczy na Jaworowe Szczyty zapiera dech w piersiach.
Szedł z nimi także 21-letni taternik Ryszard Wasserberger, który obiecał sprowadzić ich bezpiecznie z Lodowej. Niestety jak to w górach bywa pogoda załamała się, nagle zaczął wiać silny wiatr i padać deszcz ze śniegiem. Byli coraz bardziej zmęczeni walką z wiatrem i zimnem. Skrajnie wyczerpani zatrzymali się pod Jaworowymi Szczytami. Usiedli. Kasznicowa dała im się napić po kieliszku koniaku. I właśnie wtedy wydarzyło się coś dziwnego. Oni wszyscy, po kolei, zaczęli umierać. Dwóch mężczyzn i chłopiec, wszyscy trzej stracili życie w ciągu 15 min.
Kasznicowa prawie trzy dni przesiedziała przy zwłokach, a potem w zupełnie dobrej formie zeszła na Łysą Polanę. Było dochodzenie, podejrzewano Kasznicową, że ich otruła koniakiem, szczególnie że butelka po koniaku jako dowód koronny – zaginęła. Były też podejrzenia, że ktoś podarował prokuratorowi zatruty koniak. Sekcja zwłok wykazała, że wszyscy trzej zmarli na skutek obrzęku płuc i porażenia akcji serca, ale jaka była przyczyna, tego do dziś nie wiadomo.
Straszliwa tragedia na zawsze już pozostanie największą nierozwikłaną tajemnicą Tatr. Byli tacy, którzy przekonywali, że była to dobrze zaplanowana zbrodnia, inni uważali, że zaszły tam dziwne zjawiska. Powoływano się przy tym na podobne wypadki, do jakich doszło w Tatrach. Pięciu grotołazów w drodze do jaskini w Kominiarskim Wierchu zdecydowało odpocząć. Z nieznanych też do dziś przyczyn w ciągu pół godziny dwóch z nich, choć nie byli wyczerpani, zmarło. Trzem nie stało się nic.
Pojawiała się teoria, że i Kasznicowie i grotołazi znaleźli się w próżni. Podobno takie zjawisko można w Tatrach spotkać. Byli tacy przewodnicy, którzy nagle zaczynali się w górach dusić ale udało im się z tych miejsc uciec i ocaleli.
Czasem Tatry to prawie Trójkąt Bermudzki. Było bardzo wiele przypadków kiedy ludzie szli w góry, ginęli i nikt, nigdy więcej ich nie widział. Nie wrócili do schronisk, domów i nikt nie znalazł ich zwłok.”
Na Czerwonych Wierchach, pozornie łatwych szczytach też „złe wodzi”. Dużo złemu ułatwia czasem pogoda i charakterystyczna topografia tego terenu. Sam kiedyś przechodziłem przez Czerwone Wierchy w czasie niesamowitej mgły. Wokoło było widać tylko biel. Gdyby nie kompas i bardzo dobra znajomość pewnych miejsc…Ech, mimo to ciągle chcę tam wracać.
Na fotce widok z Lodowej Przełęczy na Ostry Szczyt, Jaworowe Turnie i Jaworową Dolinę
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora jacdzi (2011-10-12,09:19): Po pierwszej przygodzie z Tatrami zaczytywalem sie , do dzis pamietam Jalu Kurka "Ksiega Tatr" i nie pamietam jakiego autora "W strone pysznej". Ilez wspanialych historii, ilez kart historii wspaniale zapisanych. papaja (2011-10-12,09:21): Jak Cię ciągnie, to jedź. Tylko uważaj na te zakrzywienia czasoprzestrzeni :) dario_7 (2011-10-12,09:49): Kilka razy też już przeżyłem załamanie pogody w górach i... no jest co wspominać ;) Pamiętam jak kiedyś wchodziłem na Diablaka (Babią Górę) w środku lata... Wprawdzie to nie Tatry, ale tam po raz pierwszy wiatr odciął mi dopływ tlenu... Straszne uczucie... Hepatica (2011-10-12,12:47): No zobacz mimo tak wielu dziwnych i nigdy nie wyjasnionych sytuacji chcesz tam wracać??:))). No i wyobraź sobie, że chyba żadnej stonki nie udało Ci sie odwieść od wyprawy w góry:))). Kiedyś pełna sił, wigoru, zapału, natchnienia, odwagi itp. itd. :))) zemdlałam pod samiuteńkim Elbrusem... Na szczęście jakoś jednak odzyskałam przytomność i .... bardzo chętnie bym tam wróciła:). ineczka16 (2011-10-12,13:59): Wiesiu dobrze, że napisałeś to po moim powrocie z Tatr. Chyba miałabym stracha wchodzić w wyższe partie gór... A tak...? Przybyłam, zobaczyłam i... się zakochałam! Zapraszam do obejrzenia galerii: http://www.fmix.pl/album/82693/gory/1 to jeszcze niecała galeria, jestem w trakcie "wrzucania"... ineczka16 (2011-10-12,14:05): Mam nadzieję, że link do galerii w moim poprzednim komentarzu również zachęci tych bardziej opornych do odwiedzenia tego cudownego zakątka naszego kraju... :) Hepatica (2011-10-12,14:07): Jak podobno, to skąd ta pewność, ze nic dziwnego ??? :PPP
A nie tam własnie zginął jeszcze slynny przewodnik tatrzanski Klimek??? ineczka16 (2011-10-12,14:08): Dzięki :) Marysieńka (2011-10-12,15:09): I ja miałam to "szczęście" przeżyć załamanie pogody w środku lata w Tatrach. Wchodziłam czerwonym szlakiem na Czerwone Wierchy...i mało mnie nie zmiotło. Następnego dnia powtórzyłam wycieczkę i mało nie "umarłam" jak zobaczyłam nad jaką "przepaścią" zastało mnie to załamanie pogody:)) Maria (2011-10-12,18:46): nawet nie próbuję zgadywać skąd nagle przyszła Ci do głowy historia o Kasznicach... za to zdjęcie:cud,miód itp. to mój klimat i moje miejsce:) snipster (2011-10-12,22:06): tia... coś jest w tych górach, że człowiek chce tam wracać... miriano (2011-10-12,22:33): Ach te wspomnienia
miriano (2011-10-13,18:53): Moje głównie tam poznałem swoja miłość w tym miesiącu będzie kolejna rocznica.Dwudziestego pierwszego spędzę w Szklarskiej Porębie.
|