2011-04-16
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Maraton Dębno - okiem reportera (czytano: 2764 razy)
Sobota godz.11:00, ok 25 stopni, do tego silny, porywisty wiatr. Taka pogoda
nie odstraszyła jednak śmiałków o udziału w mistrzostwach Polski w maratonie: dla
mężczyzn po raz 81., a dla kobiet 29. Niektórzy piszą, że to właśnie tu, w Dębnie jest stolica
polskiego maratonu i to po raz 31.
Pakiet startowy odebrało blisko 900 zawodników i zawodniczek, a metę
osiągnęło 806 startujących.
Tak duża liczba biegaczy, którzy zeszli z trasy podczas biegu, to m.in. wynik niesprzyjającej aury: porywisty wiatr, towarzyszący biegaczom na trasie i wzrastająca temperatura, spowodowana operującym od rana słońcem . W istocie powodowało to większe, niż zazwyczaj, zmęczenie.
Chciałbym się się jednak zająć innym problemem, a mianowicie słabym poziomem samych medalistów, bo nie pamiętam czasów, kiedy mistrzostwo można było uzyskać biegnąc po 3.30/km. Patrząc w ranking najszybszych Polaków dziś, widać ok. 30 zawodników, którzy biegają znacznie szybciej.
Nurtuje mnie więc pytanie, co spowodowało brak zainteresowania ze strony mocniejszych zawodników? Jeżeli nie wiadomo o co chodzi , to zwykle w tym przypadku gra rozgrywa się o pieniądze. Każdy kalkulował, czy warto wystartować w Dębnie. Nawet ja miałem kilka wiadomości w swojej skrzynce z zapytaniem, czy wiem, kto ma tam startować... Jeszcze dzień przed zawodami
była mowa o ośmiu kenijskich zawodnikach, tak więc, po szybkiej kalkulacji, teoretycznie wychodziło na to, pierwszy Polak mógłby być poza pierwszą dziesiątką... i szansa na zarobienie pieniędzy automatycznie przepada, gdyż oprócz medalu, nie przewidziano żadnych nagród finansowych. Ostatecznie wystartował tylko jeden Kenijczyk, gdyż pozostali nie otrzymali wiz. Jak już zapewne większość z nas wie, najlepsi Polacy wybierają się do Wiednia, licząc zarówno na dobre wyniki, jak i finansową korzyść. Rok temu poszło im całkiem nieźle z powodu chmury wulkanicznej, która ostatecznie stała się przeszkodą dla przyjeżdżających mocnych zawodników (jeden z nieobecnych przecież pobił rekord trasy maratonu w Pradze).Reasumując, gdyby pojawiła się czołówka jaka pierwotnie miała tam być, to nagrody finansowe dla polskiej elity byłyby raczej nie do osiągnięcia i nie wiem, czy by mieli motywację do lepszych wyników...W Wiedniu nagrodą za wygranie jest raptem 20.000 euro, czyli nieco mniej, niż nagroda rzeczowa ubiegłorocznego maratonu w Warszawie (auto wartości 30.000 euro). Poza tym, Mistrz Polski jest jednak nadal u nas ceniony, może uzyskać korzystne zaproszenie na poszczególne biegi, a wtedy i łatwiej o sponsora, itp. Przykładem może być Rafał Wójcik czy też Radek Dudycz. A co ma Heniu Szost? Rok temu miał najlepszy wynik w kraju, ale sponsorom nie opłaca się współpracować zawodnikami którzy startują tylko za granicą, trenują tylko po lesie i nie posiadają swojej strony internetowej. W zdecydowanie lepszej sytuacji jest Mariusz Giżyński, który posiada własna stronę internetową, promuje dodatkowo bieganie w Warszawie, jest aktywnym, odpowiadającym na pytania zainteresowanych na forum, internautą. Jednym słowem, jest dobrym źródłem marketingowym i być może dlatego, zadbał o swój wizerunek. Jako jedyny godnie nas reprezentował w Barcelonie. Heniu Szost dopiero za drugim podejściem zdobył tytuł Mistrz Polski, Mariusz Giżyński w ogóle, Adam Draczyński też lepiej biega na zachodzie niż w Polsce...
Uważam, że dobry czas nie jest wykładnikiem bycia świetnym zawodnikiem, a impreza mistrzowska, do której nikt nie boi się „podejść” też nie jest oznaką profesjonalizmu bez względu na czas, jaki zawodnicy polscy wykręcą w niedzielnym maratonie.
Wracając do rozważań na temat ostatniego maratonu w Dębnie i udziału w nim Błażeja Brzezińskiego, który wprawdzie został pokonany przez reprezentanta Ukrainy,Ivana
Babaryki, który zwyciężył z czasem 2:13:16, to uważam, że polski reprezentant jest obecnie najlepszym naszym zawodnikiem. Błażeja od zwycięzcy dzieliła zaledwie minuta, choć do 30.km biegacze biegli ramię w ramię. Sam zwycięzca wspomniał, że bardzo liczył na odpowiednie warunki pogodowe. Rozczarował się jednak, gdy usłyszał o problemach wizowych swoich rywali, bo dla niego nie był pieniądz był najważniejszy, lecz chęć rywalizacji. Jako jedyny nie bał się przeciwników, i mimo że mógł znacznie wolniej, to w tak ekstremalnych warunkach, zrobił naprawdę świetny czas. Dlaczego więc, Błażej Brzeziński przybiegł drugi? Być może zabrakło mu doświadczenia? Ukrainiec był naprawdę w tym dniu znakomicie przygotowany i ktoś musiał wygrać i ktoś musiał być drugi...Warto dodać, że on sam siebie
określa jako amatora.Nie trenował na żadnym obozie w Kenii, nie ma żadnego etatu w mundurówce, więc żyje ze startu na start. Zaczynał jako zwykły chłopak z podwórka, któremu się nie przelewa.Jest wyjątkowo skromnym chłopakiem i liczę na to, że to nie jest pierwszy jego taki wyczyn. Ma dopiero 24 lata i już tak rewelacyjny wynik- 2:14, a co będzie za kilka lat...?
Reasumując przemyślenia, chciałbym, by zawodnicy przestali przeliczać wszystko na pieniądze, a wszystko będzie dobrze:).Gdybym miał możliwości finansowe, to sponsorowałbym medalistów, a pozostali nieobecni...niech nie gadają, że ciężko o sponsoring, skoro z siebie też niewiele dają....
Mistrzostwa Polski w Maratonie - mężczyźni:
1. Błażej Brzeziński, 2.14.16;
2. Michał Smalec, 2.22.28;
3. Piotr Pałka, 2.27.45.
Mistrzostwa Polski w Maratonie - kobiety:
1. Arleta Meloch, 2.46.43;
2. Agnieszka Zrada (Lewandowska), 2.53.09;
3. Danuta Piskorowska, 2.53.25.
I na koniec kilka ciekawostek:
Pierwszy bieg maratoński w Dębnie odbył się 22 lipca 1966 roku na
1000-lecie Państwa Polskiego. Nadano mu nazwę Mały Maraton "O Błękitną
Wstęgę Granicy Pokoju". Zorganizowano go na dystansie 21,5 km na trasie
Cedynia-Siekierki, a jego twórcą był Henryk Witkowski - działacz,
wychowawca i trener wielu pokoleń młodzieży.
Pierwszy maraton w historii polskiej lekkoatletyki, będący jednocześnie
mistrzostwami Polski, rozegrano 2 listopada 1924 r. na trasie: Rembertów
- Wawer - Zegrze - Nieporęt (półmetek) - Rembertów. Dystans ukończyło
trzech, tytuł mistrza Polski zdobył Stefan Szelestowski (nr 5) w czasie
3:13:10
Pierwsze mistrzostwa Polski w Dębnie - 22 lipca 1969, wygrał Zdzisław
Bogusz (2:19:46.4).
Pierwsze mistrzostwa Polski kobiet: 25 kwietnia 1982 w Dębnie, tytuł
zdobyła Anna Bełtowska (Król) 2:44:28.
Najwięcej medali w historii MP, po 7, zdobyli: Julian Witkowski (2
srebrne i 5 brązowych) i Wioletta Uryga (2 złote, 2 srebrne i 3 brązowe).
Maraton Dębno plusy:
- przyzwoite pakiety startowe
- szybka i dobrze oznakowana trasa
- dobrze dobrane punkty odświeżania
- świetni kibice zarówno w Dębnie jak Dargomyślu
- gustowny medal
-dla zmęczonych stóp wolontariusze sami zdejmowali chip!
- przyzwoite wpisowe (zwłaszcza w pierwszym terminie)
- wspaniały pakiet regeneracyjny
minusy:
- brak izotoników bezpośrednio na mecie (choć był przecież pakiet
regeneracyjny)
- brak potwierdzenia e-mailowego o opłacie startowej (choć samemu było
można to sprawdzić)
- podwójne numery startowe dawane zawodnikom startującym w MP, wprowadziły chaos, niektórzy podstępem wystartowali nie płacąc startowego przez co na trasie było kilku zawodnikach o tej samej numeracji
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Darek Ł. (2011-04-16,19:35): Bardzo trafnie to ująłeś.Zgadzam się w 100%. karol_adamski (2011-04-17,07:56): Lubię Twoje artykuły, bo są tam informacje i komentarze, których nigdzie się nie znajdzie, a są celne. Krzysiek_biega (2011-04-17,09:21): Dziękuję za oba jak na razie komentarze, staram się nie dublować z newsami i pisząc o danym biegu, podać kilka wniosków które same się gdzieś nasuwają i których nie znajdziecie w zasadzie nigdzie lub ciężko gdziekolwiek je wyszukać. Master Piernik (2011-04-17,11:14): Krzychu a może Ty powinieneś zostać dziennikarzem ;) Dobry artykuł choć wiadomo ze człowiek w pewnym stopniu jest materialistą i jak ktoś ma okazję do zarobienia to zawsze będzie kalkulował... Krzysiek_biega (2011-04-17,11:32): O dziennikarstwie nawet żona mi mówi, jednak musiałbym mocno popracować jeszcze nad stylem i dykcją, chociaż postępy jakieś już widać:) Ponadto wydaje mi się że jestem za stary na naukę i nowe kwalifikacje:( Koń Rafał (2011-04-17,15:14): Możnaby się wślizgnąć gdzieś internetowo. Wtedy nie ma problemu z dykcją. To już jeden problem mniej. Master Piernik (2011-04-18,00:18): Nigdy nie jest za późno na naukę. Poza tym biegający dziennikarz z Twoją charyzmą na pewno by sobie poradził i wzbudzał by zainteresowanie ;]
Stepokura-nazwisko zlat60 (2011-04-25,23:47): Troche sie Krzysiu zagolopowalesz w tej swojej informacji, o Adasiu Dobrzynskim, który już od przeszło dwóch lat nie biega,nie tylko zagranicą, ale i w Polsce Stepokura-nazwisko zlat60 (2011-04-26,00:18): ...,ale reszta artykółu,wraz z wnioskami jest moim zdaniem znakomita,tak trzymaj,a pisac tak, jak Ty winien,tylko lko ktos kto sam biegając,jest w centrum tego środowiska, choc moim zdaniem nie Brzezinski,a Dudycz, tez typowy amator bez wsparcia instytucji panstwowych[PZLA, czy Wojsko],jest w chwili obecnej-[zwlaszcza po wpadce M.Chabowskiego w Wiedniu, a własciwie jego trenera podobno odpowiedzialnego z ramienia PZLA, za biegi długie w Polsce], najlepszym maratonczykiem w kraju, zas jego absencja w ostatnim biegu w Dębnie, gdzie mógł stac sie pierwszy zawodnikiem zdobywajacym ten tytuł mistrza Polski po raz trzeci z rzędu, wynikła nie z kalkulacji, a rzeczywistej choroby. Krzysiek_biega (2011-04-26,08:20): Andrzej nie pisałem o Adamie Dobrzyńskim, lecz o Adamie Draczyńskim:) zbig (2011-04-26,23:43): Może należałoby organizować Mistrzostwa Polski o godzinie 14.00. Byłoby cieplej. Wyniki przecież są nieważne. I tak zawsze ktoś wyga ;-) harpaganzwola (2011-05-04,08:24): 2.27 i 3 miejsce w MP, jak taka tendencja utrzyma się to zacznę przygotowania pod maraton, wreszcie pojadę na obóz, zacznę brać odżywki i może uda mi się wskoczyć na podium za rok...
|