2010-06-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ja tester (czytano: 1312 razy)
Mam pewne przemyślenia odnośnie atestów tras oraz tego, jak organizatorzy biegu - nazwijmy to – współpracują z atestatorem czy raczej przeliczoną przezeń trasą. Tak więc, moje półtoraroczne obserwacje dokonywane podczas udziału w przeróżnego rodzaju biegach skłoniły mnie do przyjęcia postawy z serii: atesty są do dupy. To znaczy – samo główne założenie atestu jest jak najbardziej poprawne: żaden zawodnik nie powinien przebiec mniejszego dystansu niż zadeklarowany przez organizatora. Ale w praktyce wygląda to tak, że KAŻDY zawodnik przebiega większy dystans niż przewidziano. Według moich kulawych obliczeń wspartych GPS’em (wiem – to żaden dokładny wyznacznik), mapmyrun’em i licznikiem rowerowym przy moim rowerze (obwód koła mierzony centymetrem pod naciskiem masy ciała przy tym samym ciśnieniu w oponach, co podczas pomiarów), średnio przebiegamy podczas naszych biegów więcej - i tu uwaga – myśląc o tym, żeby bezsensownie nie nadrabiać dystansu:
- w maratonie: od 110 – 170 m (średnio 140 m);
- w półmaratonie: od 60 – 140 m (średnio 102m);
- na dyszce: od 15 – 35 m (średnio 25m).
Jak to możliwe? Atest jest prowadzony po „najmniejszej linii oporu” tzn. nie środkiem drogi, tak jak się powszechnie uważa, tylko najkrótszym - z możliwych do pokonania (nie przechodząc przez przeszkody stałe np. płotki czy kwietniki) - odcinkiem (tzw. styczna do krzywej zakrętu - paraboli) pomiędzy dwoma kolejnymi zakrętami, gdzie zakręty „bierze się” 30 cm od krawężnika lub słupka czy murku określającego zakręt. Jest to liczenie logiczne ale niemożliwe do odwzorowania w biegu przez przeciętnego zawodnika środka stawki, zwłaszcza jeżeli nie ma na trasie niebieskiej linii pokazującego przebieg przejazdu atestatora – w Polsce jeszcze nie widziałem. I teraz spróbujcie, biegnąc w tłumie startujących, odpowiednio „brać zakręty”. Jeśli różnica na jednym 400 metrowym okrążeniu stadionu lekkoatletycznego pomiędzy dwoma sąsiednimi torami (szerokość 1,22m) wynosi ponad 7,5 m., a są to tylko dwa ostre zakręty, to wyobraźcie sobie ile można nadrobić, podczas krętego (i np. zapętlonego) miejskiego maratonu. Dla dopełnienia obrazu dodam, że na tym samym 400 m okrążeniu, różnica pomiędzy skrajnymi torami wynosi ponad 53 m !!! No więc, tuż po starcie biegniemy sobie środkiem drogi, po lewej cała chmara ludu, po prawej też. Za 100m zakręt w lewo, za kolejne 100m zakręt w prawo. Podczas pierwszego kilometra nadrabiamy od 10 – 20 m. I tak co kilometr – jeśli nie staramy się biec blisko krawężnika „skrętnego” i dalej po przekątnej do następnego takiego krawężnika. A teraz kolejny bonus (tu ukłon w stronę organizatorów) – punkt odświeżania znajduje się po przeciwnej stronie do linii atestu. Wybór: biegnę po stycznej do zakrętu czy szerokim łukiem pod prysznic? Kolejna sprawa: optymalna po lewej a tu po prawej izotonic a 50 metrów dalej woda po lewej. Robimy zygzak, bo chcemy i picia i wylać kubek wody na kark – bonus 15 m. Grupa na 4:15 w maratonie, gdzie każdy ledwo zipie i mamy agrafkę – pierwszy ciasno przejdzie obok słupka, ostatni po zewnętrznej zrobi 5m ekstra. A jeśli maraton składa się z 4 pętli po 10,5 km? W podobnej sytuacji tzn. 4 pętle po 10,5 km i jednocześnie rozgrywany maraton i półmaraton, za linią mety zakręt. Po pierwszym kółku organizator rozstawia słupki dla tych co kończą i dla tych co biegną dalej. Ci co biegną dalej obiegają słupki do zakrętu po przeciwnej stronie – trzy razy – 30m! Katowice – Silesia Maraton – organizator puszcza tłum nordików w trakcie drugiej części maratonu po trasie tej samej pętli. Wymęczeni i walczący o wynik maratończycy biegnący kolejną rundę muszą szerokim łukiem wyminąć kilka grupek piechurów z kijkami – 20 a może i 50 m a może i więcej.
Trasa atestowana powinna zawsze mieć niebieską linię! Wszystkie punkty odżywiania i odświeżania powinny znajdować się po stronie mierzenia trasy, jeśli to niemożliwe – atestator powinien to uwzględnić. Myślę też, że pierwsze kilometry powinny być mierzone środkiem drogi, przecież impreza biegowa to nie jazda indywidualna na czas, gdzie zawodnicy są puszczani osobno. A trzeba mieć na uwadze, że przy ateście trasy maratońskiej zwykle dodaje się około 40 m do zmierzonego poprawnie dystansu. Bo ja nie rozumiem po cholerę ta dokładność 42 kilometry 195 metrów czy 21 kilometry 97 i pół metra skoro 99,9 % stawki biegnie przynajmniej 42,24 a średnio 42,3 km w maratonie czy 21,11 a średnio 21,2 km w połówce.
Reasumując: przy nadróbce rzędu 100 m tracimy odpowiednio przy tempie 4:00/km – 24s.; 5:00/km – 30s.; 6:00/km – 36s. W zeszłym roku podczas maratonu w Poznaniu w czasie 36 sekund od wyniku 3:59:59 zmieściło się aż 29 osób. Tym ludziom być może przeszkodziło nadrobienie 100m dystansu na trasie do złamania granicy 4 godzin. A w Berlinie byłoby to aż 109 osób!!! Może by se raz komisja od regulaminów i pan atestator jednen z drugim przebiegli to by sprawę przemyśleli. Oczywiście nie podoba mi się sytuacja, kiedy wmawia się biegaczom, że trasa jest policzona na 5km, a w rzeczywistości jest 4,85km – wynik idzie do kosza, bo nie jest prawdziwy. „Wróć za rok, bo szybka trasa” lub „mierzyliśmy dokładnie, trzy razy samochodem i dwa traktorem”. Ale dlaczego przebiegam 100 m więcej, gdy mam przebiec dokładnie 21097,5m? Wynik też powinien iść do kosza, bo też jest nieprawdziwy.
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga Kkasia (2010-06-08,09:16): ale odwaliłeś kawał roboty! jak tak się zastanowię... michu77 (2010-06-08,10:27): w Grodzisku wg. garmina dystans wyniósł prawie 200m więcej ;) raFAUL! (2010-06-08,15:43): W Grodzisku wyszło mi ponad 140 m więcej i jest to największa nadróbka w półmaratonie jaką do tej pory zrobiłem. Było gorąco i starałem się podbiegać do wszystkich zraszaczy i punktów odświeżania na trasie. GiganT (2010-06-08,21:09): No tak rav, gdyby nie te 140m nadróbki, to miałbyś nową życiówkę! raFAUL! (2010-06-08,21:35): Taaak! Dokładnie. Te ostatnie 140m pokonywałem przez 45 minut i tylko dlatego nie byłem w pierwszej dziesiątce open. Cholerne atesty.
|