Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [86]  PRZYJAC. [344]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Marysieńka
Pamiętnik internetowy
Powrót

Maria Kawiorska
Urodzony: 1956-07-21
Miejsce zamieszkania: Borowy Młyn
380 / 1019


2009-05-14

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Sztafeta...."od środka".. (czytano: 1166 razy)

 

"Nikt nie może tracić z oczu tego, czego pragnie, nawet kiedy przychodzą chwile, gdy zdaje się, że świat i inni są silniejsi. Sekret tkwi w tym, by się nie poddać"
— Paulo Coelho

Zawsze lubiłam podejmować ryzyko.
Nie wiedzieć, dlaczego z dróg, które wiodły do jednego celu, z uporem maniaka, zawsze wybierałam tę trudniejszą. Tę, która nie tylko pod wiatr, ale i pod górkę najczęściej wiodła.

Nigdy nie płynęłam z prądem rzeki, ale pod prąd, no bo jak inaczej sprawdzić, gdzie bierze swój początek???
Nie potrafię powiedzieć, dlaczego istniejące ryzyko dodawało mi sił, motywowało mnie, było tym czym dla ryby woda.

Może dlatego, że często słyszałam, że to nie dla mnie??
A może tak zadziorna już się urodziłam??
Ryzykiem był mój udział w sztafecie POLSKA BIEGA.
Ryzykiem bo wciąż dokuczał mi ból mięśnia czwórgłowego uda.

Wydawało mi się, że nie dam rady, że inni są silniejsi, że stać ich na wiele więcej aniżeli mnie..
Ale nie byłabym Marysieńką, gdybym nie zaryzykowała.

Cóż warte jest życie jeżeli nie potrafimy podejmować ryzyka??
Cóż warte jest, gdy zamiast wychodzić życiu naprzeciw, czekamy co nam ono przyniesie??

Cóż warte jest życie kiedy sądzimy, że nic nam się nie przytrafi??
Cóż warte jest życie, kiedy zakładamy, że wszystko to co czeka nas dziś, było wczoraj, że każdy nastepny dzień, będzie kopią poprzedniego???

Doświadczyłam, że tylko podejmując wyzwania czuję się spełniona.

Bywa, że w "drodze" do "wyzwania" dostaję od życia sporo kopniaków, że nie raz potknę się, wpadnę w dołek, ale o tym wszystkim szybko zapominam...wyrzucam z pamięci.
Na zawsze pozostawiam wspomnienia....

Dzisiejsze, do sztafety PIĄTEK- CIESZYN wiodą..
Gbybym odmówiła sobie udziału w sztafecie, wciąż miałabym do siebie pretensje....

I tak zaczęła się wielka przygoda.
"Szalony" tydzień.
Tydzień pełen wrażeń, tydzień poznawania współuczestników sztafety.

Tydzień życia jak w cygańskim taborze, bo od rana do nocy w samochodzie.
Tydzień, w którym kilka zupełnie obcych sobie osób utworzyło team.

Kilka osób o różnych charakterach, w różnym wieku, ale o wspólnym hobby i wspólnej „miłości”
Miłości do biegania, a może połączyła nas chęć doznania czegoś innego???
No bo sztafeta, to „nowum” dla wszystkich była(z wyjątkiem mnie i Augusta)
Tydzień, w którym mieliśmy okazję poznać siebie wzajemnie.
Tydzień, w którym nie było czasu na udawanie.
Tydzień, w którym, każdy z nas został niejako "zmuszony" do pokazania swojego prawdziwego oblicza.

Tydzień, w którym, wspólnie pokonywaliśmy kilometry.
Tydzień, w którym było dużo uśmiechu, radości, bólu, zmęczenia i..łez...moich łez(o tym innym razem).

Przekonałam się, że pomimo iż prawie się nie znamy, jednak mogę liczyć na współtowarzyszy sztafety.
Nie pytali o nic...ale byli.
I to było dla mnie bardzo ważne.
Nie miałam ani odwagi ani siły rozmawiać o przyczynie łez...i wszyscy to uszanowali.

Były czasy, że "żądałam" od ludzi więcej niż byli w stanie mi dać. Dziś nie oczekuję niczego...a otrzymuję wiele.
Od uczestników sztafety PIATEK - CIESZYN otrzymałam przyjaźń.

Przyjaźń, której nie kupiłabym za żadne pieniądze.
Przyjaźń, której nie zapewniłoby mi żadne bogactwo świata.

Jasne, że nie wszystko grało jak w szwajcarskim zegarku...ale podczas tych 6 dni i ponad 400-stu wspólnych kilometrach, nie było takiej sytuacji, która powodowałaby wzrost "napięcia".

Te 6 dni...to dni największej mojej przygody...przygody, którą wspominam z łezką w oku...
Agnieszko, Darku, Wojtku, Andrzeju,Piotrku Auguście, Czesławie Michale.....dziękuję.

Dziękuję, że stworzyliśmy tak wspaniałą drużynę.
Dziękuję, że mogłam Was poznać. Cieszę się, że to właśnie z Wami mogłam biec przez Polskę..
Miało być o bieganiu...ale o tym napisze pewnie wiele osób. Ja sztafetę zapamiętałam właśnie tak.
Nie codziennie trafia się okazja do poznania tak wspaniałych osób.

Nasza sztafeta nie była tak medialna.
Zresztą od samego początku wiedzieliśmy w jakiej roli
będziemy w niej "wystepowali".
Pojechaliśmy tam biegać, pojechaliśmy by pokazać wszystkim, że bieganie to najprostsza i najłatwiejsza forma zdrowego spędzania czasu.

Pojechaliśmy, by pokazać, że jeżeli bardzo się czegoś pragnie...to można.
Udowodniliśmy, że nie trzeba być "mistrzem" by dać radę..
Udowodniliśmy, że wspólny cel...wyzwala w człowieku same najlepsze jego cechy charakteru...

A "zapłatą" za nasz wysiłek były uśmiechnięte twarze, dzieci które tak licznie i ochoczo do nas się "podłączały"..
Uzupełniając dodam, że przez te 6 dni solidny trening sobie zafundowałam....178km..

Na fotce, nasza zgrana drużyna, drużyna bez "gwiazd"..a może jednak.....GWIAZD????


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Dana M (2009-05-14,16:20): Fantastycznie!!!!!!!! Wspomnienia, przyjaźń a przy okazji......... bieg. Ty jesteś szczęściara trafić na wspaniałych ludzi, bo wierzę że były chwile różne w tak innych, biegowych warunkach.
Rufi (2009-05-14,16:22): i miniówa :-)
(2009-05-14,16:30): Chciałam tu wpisać jakiś mądry komentarz. O wiele bardziej chciałabym (jak to kilka razy miało miejsce) po prostu Cie uściskać. Czasem słowa nie są wcale potrzebne. Dziękuję Marysiu:)
Tom (2009-05-14,16:30): Taka sztafeta to musi być wspaniała sprawa. :)
dario_7 (2009-05-14,16:51): Marysiu, dzięki za wpis! Teraz dopiero tak na prawdę odczuwam, jak bardzo się z Wami wszystkimi zżyłem, jak cudownie się nam biegało, rozmawiało, żartowało, ale i pracowało. Bo tak ten wyjazd też traktowałem - jako pracę, przyjemną pracę w słusznej sprawie :)))
(2009-05-14,16:54): (a jeśli chodzi o medialność, to może nie cierpieliśmy na nadmiar gwiazd, za to były wśród nas najtwardsze babeczki i najprzystojniejsi mężczyźni, no nie?)
Marysieńka (2009-05-14,17:00): Danusia...do wyboru miałam 3 sztafety..wybrałam tę..i lepiej trafić nie mogłam:))))
Marysieńka (2009-05-14,17:05): Elu....miniówka była firmowa..znaczy od sponsora czyli PUMY:))))
Marysieńka (2009-05-14,17:09): Agnieszko :))))))))))))))
(2009-05-14,17:20): a co do miniówy, to dodam jeszcze, że Dario prezentował się w niej równie świetnie!
ewabilinska62 (2009-05-14,21:46): Marysiu rewelacyjne przeżycie mieliście i tego napewno nie da się opisac bo trzeba to przeżyc.Kawał dobrej roboty zrobiliście-gratuluję i pozdrawiam :)
Marysieńka (2009-05-14,21:50): Tomku..ta sztafeta, to nie musi być, ale była wspaniałą sprawą:)))
Marysieńka (2009-05-14,21:54): Darku...tak wiele się podczas tej sztafety działo, że trudno to wszystkie przezycia "ubrać"w proste słowa. Jednego jestem pewna....chętnie przeżyłabym to raz jeszcze:)))
Marysieńka (2009-05-14,21:58): Agnieszko....zgadzam się z Tobą..faceci w naszej drużynie najprzystojniejsi, a i nam chyba nic nie brakuje:))))
Marysieńka (2009-05-14,22:02): Jacku....miło mi, że sprostałam Twoim oczekiwaniom:)))
Marysieńka (2009-05-14,22:05): Ewunia....to były niezapomniane chwile. Jakich słów nie użyłabym i tak nawet w połowie nie oddadzą tego co tam przeżyliśmy:)))
TREBI (2009-05-14,22:40): Cieszę się Marysiu że się cieszysz:) Przeżyłaś piękną przygodę z fajnymi ludżmi w sztafcie. Weszłaś na te kilka dni w inny świat.Świat szczery, oparty na empatii i prostocie w swojej złożoności.Wydaje się mi, ba jestem pewien że o wiele prostrzy i znacznie mniej skomplikowany od tego na codzień. Jak nie wiele potrzeba człowiekowi aby być szczęśliwym. Dla takich właśnie chwil warto żyć ,znośić codzienne problemy , chwile słabości i zniechęcenia. Tak trzymać Dzierlatko:) Pozdrowionka:)
Isle del Force (2009-05-14,22:42): Najgorsze dla mnie jest to iż jestem w sytuacji, w której każde wyjście jest gorsze od poprzednika. Ty chociaż dałaś mi wiarę iż nawet te najgorsze, które decyduje o życiu innych osób może być w swojej istocie wyjściem dobrym.
Marysieńka (2009-05-14,22:56): Trebi....wszystko to co napisałeś to szczera prawda...Jednego żałuję..że te 6 dni tak szybko zleciało:)))
Marysieńka (2009-05-14,23:17): Adamie...nigdy nie jest tak, by nie można czegoś lepiej zrobić, ale i też nigdy nie jest idealne. W tej sztafecie przekonałam się, że jeżeli wszyscy mają ten sam cel..łatwiej do niego dotrzeć, dużo łatwiej:)))
jacdzi (2009-05-15,08:25): Coz za przygoda! Coz za tydzien! Bedziesz go wspominala latami. A niejeden, ze mna na czele, Ci zazdrosci.
Marysieńka (2009-05-15,08:48): Wiesiu....Ty wiesz jak humorek mi poprawić, ale muszę Cię zmartwić, nie jechałam tam by za "gwiazdę" robić:)))
Marysieńka (2009-05-15,08:51): Jacku....masz rację. To co przeżyłam i czego doświadczyłam podczas tych 6-ściu dni, wspominać będę latami:))))
Roberto (2009-05-15,15:35): Na pewno bo była niezapomniana przygoda.będzie co wspominać.może kiedyś tez załapie się na cos podobnego..=)
Marysieńka (2009-05-15,16:07): Robercie....tego co przeżyłam na sztafecie, nie da się "ubrać" w proste słowa:)))Życzę, byś i Ty miał kiedyś możliwość tego doświadczyć:)))
kokrobite (2009-05-15,21:41): Rewelacyjny odlot od codzienności, podbudowany szlachetną ideą, łączący się z pasją biegową... Serdecznie gratuluję Marysiu :-)
Marysieńka (2009-05-15,21:55): Leszku....masz rację, to był totalny "odlot" :))))
Marysieńka (2009-05-19,23:49): Iza...jest czego zazdrościć, oj jest:)))







 Ostatnio zalogowani
lordedward
21:49
bur.an
21:40
CZARNA STRZAŁA
21:38
gpnowak
21:24
JW3463
21:12
Stonechip
21:07
uro69
20:47
rogul
20:43
ab
20:17
Admin
19:59
ronan51
19:38
rezerwa
19:35
Chyży
19:20
zulek
19:19
Irecco
19:03
Komancz
18:55
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |